Wstałam po 14 wypoczęta
jak nigdy. Zjadam śniadanie i czytam
kartkę zostawioną od Kuby. Jestem na
boisku. Mamy dziś trening do 16. Potem umówiłem się z Adamem, że pogramy u
Niego na konsoli. Zjem u Niego, nie martw się. Kuba. Nieźle, i kto tu jest
bardziej odpowiedzialny? No nic. Muszę się powoli ogarniać, bo dziś mam zmianę
na 18. Czarek zadzwonił do mnie, że jest
wieczór kawalerski. Grupa około 10 mężczyzn, zarezerwowali całą loże i
poprosili o kelnerkę, która będzie tylko ich obsługiwać. Napiwki od nich będą
dla kelnerki, więc się zgodziła. W sumie czemu nie.
Po 17 ubieram jeansy, białą koszulkę, ulubione botki i zbieram się do wyjścia. Wychodząc z kamienicy widzę znajomy mi samochód.
- Aby Ci to w nawyk nie weszło Czarek, bo
się jeszcze przyzwyczaję.
- Spoko maleńka. Powiedziałem, że Ci pomogę
i tak będzie. Nawet w błahej sprawie.
- Dzięki. Nawet nie jest z Ciebie taka
świnia jak kiedyś myślałam.
- Auć. Gdybym miał serce, to może by nawet
zabolało… Ale to znaczy, że o mnie myślałaś.
- Nie wygłupiaj się i wstrzymaj rumaka Nie
w takich kategoriach o Tobie myślałam. Po prostu zawsze jak tylko wspomniałam
znajomym, że Cię znam lub spotkaliśmy się przypadkowo na mieście to Oni robili
miny jakby zobaczyli UFO. Albo co najmniej Yeti.
- Rozmawiałaś o mnie ze znajomymi?
- Wyluzuj. Pytali się jak sobie poradziłam
z tą całą sytuacją. Jak wspominałam, że mi pomogłeś, to wykazywali się tacy
zaskoczeni, jakby zobaczyli, że tygrys puszcza wolno swoją ofiarę. Oni uważają
Cię za postrach Lublina, a ja widzę w Tobie Tego chłopca, który przesiadywał ze
mną przed telewizorem. Oglądaliśmy wtedy kreskówki i jedliśmy płatki
kukurydziane.
- Tak pamiętam. Jedliśmy je bez mleka, a
Twoja mama mówiła abyśmy się zachowywali jak cywilizowani ludzie.
- A my wtedy mówiliśmy, że robimy wszystko
co w naszej mocy.
- Stare czasy mała.
- Wiem Czarek. Tylko ja po prostu nie
potrafię zmienić o Tobie zdania. Dla mnie zawsze będziesz przyjacielem z
dzieciństwa.
- Mała, a dlaczego nikim więcej? Wiesz, że
Cię lubię. Nie ukrywam tego. Dlaczego nie chcesz ze mną być?
- Czarek, proszę. Ja po prostu nie potrafię
się przestawić. Kocham Cię, ale jak brata. Nie chcę Cię zwodzić. Nie wiem czy
bym potrafiła. Od Przemka nie miałam nikogo i nie wiem, czy po tym co zrobił
jestem teraz w stanie myśleć o mężczyznach. Wiesz, że jesteś dla mnie ważny.
Jesteś drugim najważniejszym facetem w moim życiu.
- Drugim?
- Tak. Pierwszym jest Kubuś.
Mówię z uśmiechem i
wysiadam z auta. Zrobiło się niezręcznie. Przecież Czarek wie, że mam traumę po
Przemku, a znów wraca do tematu. Kurczę kocham go to prawda. Ale jest dla mnie
jak brat, jak Kuba. Tylko większy i bardziej opryskliwy. Dobrze, że udało mi się
wybrnąć sprawnie z całej tej rozmowy. Nie ma co, praca czeka.
Około 19, jak już z Sylwią
wszystko przygotowałyśmy w loży na wieczór kawalerski. Przygotowałyśmy
przystawki i naczynia na 10 osób, jak było na rezerwacji. Teraz korzystając z
chwili uczę się drinków pod okiem Sylwii. Jestem ambitna, i muszę się nauczyć.
W końcu ile można ściemniać, że nie ma dodatków do drinków?
Po pół godziny kilka
drinków, które są najbardziej popularne już zapamiętałam. Pomijając oczywiście
takie drinki jak Cosmopolitan, Casablanka, czy Mojito. Ale nowością były dla
mnie drinki Blue Dove, Madras lub na przykład Vodca Sunrise i Purple Passion.
Blue
Dove
30 ml Blue Curacao 20 ml wódki
lemoniada (np. Lemoniada Zbyszko)
bita śmietana do dekoracji
Madras
·
60 ml wódki
·
180 ml soku żurawinowego
·
60 ml soku pomarańczowego
·
lód
Vodka
Sunrise
·
50 ml wódki
·
30 ml soku malinowego lub Grenadiny
·
150 ml soku pomarańczowego
·
kostki lodu
Purple
Passion
·
40 ml wódki
·
70 ml soku grejpfrutowego
·
70 ml soku z ciemnych winogron
·
kostki lodu
O 20 zjawia się elita kawalerskiej
sielanki. I czy ja powinnam być zdziwiona widząc w tej grupie mojego szefa? Co
tu robi Kamil do jasnej cholery? To jest chyba jakiś żart, który prześladuje
mnie i najwyraźniej nie ma dość. No cóż. Podchodzę do nich z myślą, że mnie
żaden nie ugryzie. Chyba już gdzie pobalowali, a to ich ostatni punkt na
trasie. Widać to po ich Boże daj mi siłę.
- Witam Panowie. Mam na imię Weronika i
będzie dziś Panów obsługiwała.
- Laleczko, ale zajmiesz się nami
dogłębnie?
Zanim mam czas odpowiedzieć odzywa się
Kamil.
- Zamknij się idioto. Nie zachowuj się jak
debil. Tam na podeście masz dziewczyny, to się idź i popatrz. I nie zaczepiaj
Pani Weroniki.
Chyba stoję jak idiotka z rozdziawioną
buzią, ale cóż. Szok? Po raz kolejny w ten weekend. Chyba zacznę brać cos na
serce, albo na uspokojenie.
- Weroniko przynieś Nam proszę 2 butelki
whisky i 2 cole z lodem. Oraz może coś na ciepło do zjedzenia. Ostro
balowaliśmy, a co niektórym przydałoby się coś zjeść.
Składa zamówienie jeden z mężczyzn. To chyba
przyszły Pan młody, bo na koszulce ma napis Ostatnie
chwile wolności. Nieźle.
- Ok, nie ma sprawy. Już się robi. Na
ciepło mogę zaproponować coś bardziej obiadowego lub typu fast food.
- Może niech będą 3 duże pizze mięsne i
jakieś dwie sałatki.
- A kto będzie jadł sałatki?
Pyta jeden z Jego kolegów. Temu to już
chyba starczy alkoholu. Nie dość, że mierzy chyba 1,60 w kapeluszu to takie z
niego chucherełko, że strach.
- Fakt. Niech będą 4 pizze.
Poprawia zamówienie z uśmiechem bohater
wieczoru.
- Nie ma sprawy. Już składam zamówienie i
przyniosę alkohol.
Podchodzę do baru i składam zamówienie
kucharzowi, gdzie zaczepia mnie Sylwia.
- Mam nadzieje, że nie będzie z nimi
problemów.
- Też mam taką nadzieję.
- Ej, słuchaj. Czy to nie jest przypadkiem
ten facet co był tu wczoraj? Ten z którym rozmawiałaś wczoraj przed klubem?
- Tak to on.
- Kto to? Niezłe z Niego ciacho.
- Uspokój się Sylwia. To mój szef. Bogaty
biznesmen, właściciel firmy Gold.
- Wow. To niezła z niego szycha. Ale co on
tu robi. Mówiąc tu, mam na myśli ten bar. Przecież prawdę powiedziawszy stać
ich na imprezki w lepszych lokalach.
- Pewnie zamówili już wcześniej miejsce w
tym barze. Wiesz, aby nikt ich nie widział.
- Słonko, mylisz się. Rezerwacja była
zrobiona dopiero dziś. Czarek ją przyjął około 15… Idę bo jest tłum. Do
później.
Dziś? Co jest do pieruna. Dlaczego Kamil
właśnie tu przyprowadził znajomych? A może to już przeczulenie. Może jest tylko
gościem i wybór miejsca nie należał do Niego.
Wracam do loży z zamówieniem.
- Proszę bardzo. Oto zamówienie. Dwie pizze
podam za kwadrans, kolejne dwie za godzinkę. Może tak być?
- Świetnie. Dzięki. A tak poza tym to jestem
Wojtek i to jest mój wieczór kawalerski. Te głąby to moi koledzy. Chodź sądzę,
że niektórzy od jutra nimi już nie będą. - Mówi to ze śmiechem – A to mój
najlepszy przyjaciel i drużba, Kamil.
- My tak po prawdzie to się już znamy.
Pracuję u Pana Kamila w firmie Gold.
- Kamila...
Poprawia mnie szybko i stanowczo Kamil.
- Tak. U Kamila.
- Aha. To dlatego namawiałeś nas na ten bar?
Wiedziałeś, że jest świetna obsługo w postaci pięknych i inteligentnych kobiet.
Hehehe
- Werka!
Odwracam się na krzyk Sylwii. Matko jaki
tłum przy barze.
- Werka, chodź mi pomóż jak możesz! Błagam!
- Przepraszam Panów, ale muszę lecieć na
pomoc koleżance.
- Nie ma sprawy. Jakby co to damy o sobie
znać.
Mówi do mnie Wojtek
rozlewając do kieliszków alkohol. Wracam do baru będąc przekonana, że
odprowadza mnie wzrok Kamila. Wiedziałam, że nie mam złudzeń. To Jego sprawka z
imprezką w tym barze. A już myślałam, że mam urojenia. Wracam do pracy,
biegając całą noc między salą, a lożą. Nie mam czasu na oddech, aż do 4 nad
ranem. Na sali się robi spokojniej, imprezowicze z wieczoru kawalerskiego już
się zbierają. Podchodząc do baru widzę czekającego na mnie Kamila.
- Dzięki Weroniko za świetną obsługę.
Przepraszam, za kolegów. Troszkę przeholowali z alkoholem.
- Zwłaszcza przyszły Pan młody. Wojtek
stojący na stole, robiący striptiz i dzikim okrzykiem Żenie się. Nic dodać nic ująć.
- No dobra. Niech Ci będzie. Przegiął
więcej niż troszkę.
- Fakt.
- Chciałbym uregulować rachunek.
- Proszę.
Podaję mu wydruk na kwotę 870zł. Nie
zważając zbytnio na rachunek wkłada do środa pieniądze i się żegna. Coś szybko
odchodzi od baru. Otwieram i patrzę, że w środku jest ponad 1000zł. Szybko
wybiegam za Kamilem.
- Za dużo zapłaciłeś.
- Nie Werka. To jest napiwek godny męki
jaką z nami miałaś. Podziel się z koleżanką przy barze. Powiedz, że robi
świetne drinki.
- Ale…
- Żadnych ale. I pamiętaj, będę u Ciebie o
18.
I odchodzi. Już kolejny raz nie dał mi
dojść do słowa. Czy zawsze ostatnie zdanie musi należeć do Niego? Przekonam się
w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz