Sylwie znajduje dopiero na
zapleczu jak sprawdza zamówienie z dostawcą. Jest to naprawdę śliczna brunetka,
ma taka delikatną urodę, że pasuje do tego miejsca jak kij do… no właśnie.
- Nie rób ze mnie idiotki Bartek. Była
umowa, że przy dużych zamówieniach będzie rabat 10%, a Ty mi naliczyłeś jedynie
5%. Nie próbuj mnie okantować, bo się nie dam. Albo poprawisz tą fakturę, albo
znajdziemy innego dostawcę. Wiesz akurat, że z tym nie będę miała najmniejszego
problemu.
- Dobrze Sylwia. Poprawię fakturę i jutro
podrzucę. W międzyczasie Ty mi zapłacisz za tą fakturę, a Ja Ci jutro zwrócę
różnicę.
- Bartek czy Ty z drzewa nie spadłeś
ostatnio? A może się uderzyłeś w głowę i masz napad idiotyzmu? NIE MA MOWY!
Jeszcze dziś przyniesiesz mi poprawioną fakturę i to w zębach, a ja Ci wtedy
zapłacę, albo zabieraj towar.
- Ale Sylwia…
- Nie sylwiuj mi tu teraz tylko zabieraj
swoją leniwą dupę i jedź do firmy. Masz czas do północy.
- Dobra już jadę. Na razie.
Dobra pierwsze wrażenie było mylne. Widzę,
że dziewczyna z pozoru cicha i grzeczna, to ma pazurki. Cicha woda w brzegi
rwie jak powiadają.
- Yyy… Cześć. Jestem Weronika, miałam się
do Ciebie zgłosić.
- Aaa. Czarek wspominał, że będzie ktoś
kompetentny do pomocy.
- Jeżeli chodzi o moje kompetencje, to nie
pracowałam nigdy jako barmanka. Jestem laikiem.
- Bardziej mi chodziło o to, że masz olej w
głowie, a nie jak co niektóre stado szerszeni zamiast mózgu. Niejedna z
dziewczyn nie potrafi nawet dobrze wydać reszty klientowi, więc wiesz.
- Jeśli chodzi o kasę to umiem liczyć także
bez obaw. Bardziej boje się o podawanie i przygotowywanie drinków.
- Żaden problem. Chodź za mną.
Wchodzimy na salę, która już się powoli
zaludnia. Sylwia prowadzi mnie do lady, za którą jest już jedna barmanka.
- DJ przyjdzie na 21 jak zawsze, wtedy
dopiero zaczyna się młyn. Na razie mamy spokój. To Magda, pracuje przy barze jak nie mamy dużego
ruchu na sali. Jest jedną z bardziej ogarniętych dziewczyn, ale przeważnie
tańczy na Sali. Przy barze, koło kasy masz zapisane menu na drinki. Jakbyś
miała z czymś problem to zawsze możesz się mnie zapytać, bądź skłamać, że
brakuje czegoś. Niestety, czasami jak mamy duży ruch, a przychodzi ktoś kto
chcę jakiś drinki, które wymagają dużo czasu, to tak mówimy. Klient zamówi coś
innego, a Ty się szybciej uporasz.
- Spoko. Pytać albo skłamać, że nie ma.
Postaram się nie zapomnieć.
- Na początku możesz się trochę gubić, ale
szybko się wdrożysz.
- Mam nadzieję.
Nie mamy już czasu na
pogawędki, sala się zapełnia, a przy barze napiętrzają się klienci. Z początku
trochę się zestresowałam, ale Sylwia przejęła drinki, a ja piwko i shoty. Miała
rację. Nie miałam się czego bać. Praca leciała szybko i jak na razie bez
żadnych problemów. Zdarzało się, że faceci po kilku głębszych chcieli się do
nas dobrać, złapać za rękę. Zanim w ogóle zwróciłam uwagę i chciałam zareagować
to kolesia już nie było, był wyprowadzany z lokalu. Cichy mówił prawdę,
jesteśmy nietykalne, od razu czuję się lepiej.
Nagle nie wiedzieć czemu
przechodzi mnie prąd. Czuję jakby ktoś mnie obserwował. Rozglądam się po Sali i
mój wzrok pada na te oczy. Cholera, mój szef, Kamil. Nasuwa mi się od razu
pytanie: Co On tu robi? Dlaczego z całego Lublina musiał wybrać akurat TEN bar?
Nie mam czasu za bardzo się w to zagłębiać, bo jest kolejka. Staram się nie
okazywać zdenerwowania. Mam nadzieję tylko, że nie pomyśli sobie o mnie, że
dorabiam tu jako tancerka.
Jest już 4 nad ranem, sala
się przeludniła, jest tylko kilka niedobitków i mamy trochę spokoju. Zauważyłam,
że także mój szef zniknął jakąś godzinę temu. Na szczęście. W między czasie,
jak ogarniamy bar Sylwia opowiada mi troszkę o sobie. Dowiedziałam się, że
mieszka w Lublinie od prawie 5 lat. Przyjechała tu by uciec od faceta, który ją
maltretował. Ma 4,5 letniego synka Jasia i jak tylko dowiedziała się o ciąży
postanowiła uciec i znaleźć schronienie u brata , który był żołnierzem. Gdy już
wszystko wracało do normy, Jej brat wyjechał na misję do Iraku. Wpadł tam z
oddziałem w zasadzkę i zginął. Od tamtej pory jest pod ochroną i opieką
Cichego. Sławek był Jego najlepszym przyjacielem. Sylwia już nie martwi się o
bezpieczeństwo, bo wie, że Cichy i jego ludzie nie dopuszczą aby stała się jej bądź
Jasiowi krzywda. Myślałam, że może coś między nimi jest, ale Sylwia się
roześmiała i powiedziała, że go kocha, ale jak brata. Nigdy nawet nie przyszło
im do głowy, aby bawić się w związek. Cichy musi się wyszumieć i zabawić,
natomiast ona ceni sobie spokój i ciszę w domu.
Gdy sprzątamy cały bałagan
z pomocą dziewczyn i zamykamy bar jest już po 5. Wychodzę na rześki jak na
kwiecień poranek i czekam na Czarka, który kategorycznie zakazał mi iść do domu
na piechotę. Jednak staję jak wryta na widok dobrze znanego mi auta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz