czwartek, 3 marca 2016

Otwórz oczy... Rozdział 2

            Znalazłam, kadry - pokój 115, Pani Magda okazuje się przemiłą kobietą w wieku około 35 lat. Cierpliwie mi wszystko na spokojnie tłumaczy i nawet się nie śmieje odpowiadając na moje pytania, które chyba przez zdenerwowanie są niezbyt inteligentne. Heh, no co poradzić. Stres potrafi zjeść nawet największego pewniaka.
            Po dokładnych instrukcjach, podpisaniu chyba z tony papierów, Pani Magda prowadzi mnie do działu, w którym będę pracować – działu reklamy. Wiem, że trochę pretensjonalny kierunek studiów i pracy, ale cóż. Ja to po prostu kocham i co lepsze, jestem w tym świetna. Przynajmniej mam taką nadzieję.

- W każdym pomieszczeniu pracują dwie osoby, które pracują nad jednym projektem. Wiem, że to mała ekipa na jeden projekt, ale dlatego stawka jest wysoka, terminy przeważnie wynoszą dwa tygodnie więc praca jest do wykonania i najlepsza wykwalifikowana kadra, do której teraz należysz. – po krótce Pani Magda streszcza mi funkcjonowanie firmy. Fakt, wynagrodzenie jest takie, że nawet nie zamierzam się odzywać.
Wchodząc do pokoju numer 186 zauważam dwa stanowiska pracy zaopatrzone w sprzęt najnowszej generacji. Jedno pewnie należy do mnie, zaś przy drugim zasiada przystojny mężczyzna.
- Poznajcie się. To jest Maciek Stróż, pracuje tutaj już od prawie pięciu lat, więc spokojnie pomoże Ci w razie jakiś problemów lub pytań. Zaś ta kobieta to Wronika i dziś zaczyna pracę z Tobą. Wprowadź ją proszę w najnowsze zlecenia i oprogramowanie waszego sprzętu. – rzeczowo przedstawia Nas Pani Magda. Witając się uściskamy sobie dłoń mówiąc jednocześnie cześć. – Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania to serdecznie zapraszam do kadr. I pamiętajcie, spotkanie z prezesem jest jak zwykle o 12, tylko się proszę nie spóźnić. –Pani Magda mówi to wychodząc mrugając do mnie.
- Dziękuję Pani Magdo. – grzecznie odpowiadam mimo uwagi o spóźnieniu. Tak wiem, spóźniłam się. Ale co poradzić. Złośliwość wszechświata.
- Mów mi Magda, bo się staro czuję. Tutaj wszyscy mówimy sobie po imieniu, więc na spokojnie. Staramy się, aby atmosfera była przyjemna, nie denerwuj się. Jakbyś miała jakiekolwiek problemy to śmiało.– mówi z uśmiechem i wychodzi zostawiając mnie z nowym współpracownikiem.
- Co poniedziałek jest zebranie z prezesem w celu uzgodnienia nowych projektów. Sprawdza On też w ten sposób jak pracujemy po presją czasu, czasami wpada do Nas i podgląda jak nam idzie – taka mała kontrola niezapowiedziana. Ale nie masz się czego bać. Spokojnie, On nie gryzie… chyba. – mówi z uśmiechem Maciek - Słuchaj, mamy kilka nowych zleceń. Są to głownie reklamy nowych marek aut, bielizny Top Secret, nowych perfum Dior czy Channel, ale także polskich producentów, jak np. Arkana, Bielenda, Pierre Rene, Inglot, Paprocki & Brzozowski, Czarna Mamba itp. Na szczęście nie zajmujemy się jakimiś tam reklamami jogurtów czy napoi. Naszymi klientami są gwiazdy, sławy, więc reklama czy plakat musi być na poziomie. Praca ciężka, ale przyjemna i mamy różnego rodzaju profity na przykład w postaci bankietów, zaproszeń na pokazy mody, czy prezenty od firm…
Maciek jest sympatycznym brunetem o miłym spojrzeniu, ma szczery uśmiech i około 1,80cm oraz atletyczną budowę ciała. Jednym słowem – jest na czym oko zawiesić. Widać, że nie jest jakimś zwariowanym typem komputerowca, który zapomina o całym świecie na rzecz oprogramowania.
Skrupulatnie opowiada mi o najnowszych zleceniach, abym na zebraniu nie czuła się zagubiona. W tym momencie mamy kilku nowych klientów i na radzie prezes będzie nam przydzielał zadania. Z tego co mi Maciek opowiadał, to prezes woli sam nad wszystkim panować i trzymać w garści, nie lubi niespodzianek i niesubordynacji. Postaram się, w końcu walczyłam o to stanowisko prawie jak lwica o swoje małe. Fakt, że pracuje w jednej z najbardziej prestiżowych firm reklamowych w Lublinie daje do zrozumienia, że to nie zabawa. Ta firma nie specjalizuje się jedynie w reklamie, ale także w PR, więc nie powinnam być zdziwiona spotykając na korytarzu jakieś znane persony, postaram się nie doprowadzić do sytuacji, kiedy będę musiała zbierać szczękę z podłogi.
Przed 12 zbieramy się na zebranie, Maciek mnie wspiera i ostrzega, aby nie zadzierać z Panią Hanną Goldysz – wiedziałam, że nie zapamiętałam nazwiska, ale byłam blisko. Okazuje się, że ta 33-letnia kobieta to harpia. Przy każdej nowej zatrudnionej kobiecie się zachowuje jakby miała konkurencję. Maciek mi zdradził, że od lat, jest zakochana w naszym prezesie, ale niestety bez wzajemności. Natomiast prezes to ponoć typ playboya, który uważa, że może mieć wszystko co chcę. Najchętniej podrywa nowe pracownice, nic nie robiąc sobie z tego, że na przykład ma narzeczoną. Ale to już nie moja sprawa. Najlepiej nie rzucać się w oczy, bo jak się uprze, to nie da mi spokoju. Ja nie mam się czym martwić, w porównaniu z kobietami, które tu pracują i wyglądają jakby dopiero co zeszły z wybiegu, jestem przeciętna w tych swoich jeansach, granatowym swetrze i botkach. Makijażu mam tyle co nic, czyli błyszczyk. W końcu strój jest dowolny. 
Ja tam mam plan nie wyróżniać się i w spokoju wykonywać swoją pracę. Szkoda, że ani jedno, ani drugie nie jest mi dane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz