Rozdział 1
Nie mogę się spóźnić! Dziś
mój pierwszy dzień pracy i jak na złość wszystko idzie nie tak jak
zaplanowałam. Nastawiłam budzik wcześniej, aby się spokojnie wyszykować i nie
wyglądać jak zombi, którym ostatnio się chyba stałam. Niestety przez awarię w
kamienicy w nocy, nie było prądu i budzik się zrestartował, więc zamiast o 5
rano wstałam po 6. Biorąc pod uwagę prędkość z jaką się poruszałam rano, walkę
z Kubą o łazienkę, porwane rajstopy, autobus który mi uciekł w celu
przedostania się na drugi koniec Lublina to mogło być gorzej. Jest za dziesięć
ósma, więc mam jeszcze dziesięć minut aby się stawić w kadrach u Pani Magdaleny
Kotosz, która ma mi wszystko przekazać i pokierować.
Rekrutacja na stanowisko
specjalisty ds. marketingu i reklamy w tak prestiżowej firmie jaką jest Gold
była wykańczająca. Trzy etapy rekrutacji i na koniec rozmowa kwalifikacyjna z
zastępcą prezesa, kobietą, której nazwiska za jasną cholerę sobie nie
przypomnę... Gowysz? Gladysz? Coś w tym stylu. Ale ja najchętniej dałabym jej
tytuł straszaka roku. Miałam wrażenie, że gdyby jej spojrzenie mogło zabijać,
to ja już leżałabym trupem u jej stóp. To elegancka pewna siebie kobieta, która
mam wrażenie, że zburzyłaby Mur Chiński jeśli to miałoby pomóc jej w karierze.
Mam nadzieję, że nie będę miała tej przyjemności i nasze kontakty będą możliwie
jak najrzadsze. Nie żebym się bała… Nie, Ja się jej chyba naprawdę boję,
chociaż nie jestem typem mięczaka.
Jeszcze tylko jedno
skrzyżowanie i jestem na miejscu. To jeden z największych i najbardziej
ekskluzywnych budynków w całym mieście. Już nie wspominając o firmie, która
jest tak prestiżowa, że ma klientów z całego świata, z Anglii, Niemiec,
Francji, Chin, a nawet ze Stanów Zjednoczonych.
Jeszcze tylko kilkanaście
metrów. Dzięki Bogu! Ale chyba dziś wstałam lewą nogą i wszystko idzie mi pod
górkę... Przed samym wejściem, gdy już mam wejść lobby, z impetem otwierają się
drzwi i z budynku wychodzi kurier obładowany paczkami jak Święty Mikołaj. Nawet
nie wiem jak to się dzieję, lecę po prostu do tyłu i czekam aż chodnik
doświadczy spotkania z moimi szanownymi czterema literami. Niestety nic takiego
nie ma miejsca, natomiast czuję jak w pasie obejmują mnie jakieś silne ręce, na
pewno męskie, w końcu żadna kobieta by nie leciała mi na ratunek. Upokorzenie
na samym starcie, zastanawiam się czy może być gorzej... Mam tylko nadzieję, że
nikt z kim będę pracować nie widział tego żałosnego, acz komicznego incydentu.
Gdy już stoję na nogach, z
pomocą nieznajomych mi jak dotąd rąk, odwracam się w celu podziękowania i mój
wzrok pada na Jego oczy… nie niebieskie… nie zielone… Nie potrafię zweryfikować
nawet ich koloru. Są jak wzburzone morze.

- Yyyy… Dziękuję Panu za ratunek. – Nie
dość, że sytuacja jest dla mnie aż zbyt krępująca to jego spojrzenie mnie tak
świdruje, że jedynie to mogłam wydukać. Nie żebym nie zauważyła, że jest
przystojny. Nawet powiem, że niezłe z niego ciacho. Włosy ma w kolorze ciemnego
blondu, jest wysokie, na oko pewnie ma z 1,90cm i nawet w garniturze widać, że
pracuje nad sobą.
- Nie ma spraw kochana, na mnie możesz
wpadać kiedy tylko masz ochotę.
Co za bezczelny palant! Troglodyta,
który widzi kobietę, od razu myśli, że ta padnie mu do stóp i będzie wzdychać
błagając przy tym o odrobinę uwagi z Jego strony.
- Chyba raczej nie skorzystam, ale dziękuję
za pomoc. – Staram się być miła, ale jest ciężko. Nienawidzę takiego
zachowania, i jeszcze ten jego błysk w oku sugerujący, że jest bossem całego
świata i pewnie powinnam się przed nim płaszczyć i całować ślad Jego stóp.
- Kochana, jak nie chcesz wpadać na mnie,
to zawsze możesz wpaść do mnie. Na pewno nie będziesz żałować.
Powiedział to z takim
uśmieszkiem, puszczając przy tym oczko, że po prostu nie wytrzymałam. Wybacz
mamo za ten niewyparzony język.
- Słuchaj dupku! Zachowałeś się jak
dżentelmen pomagając kobiecie, ale widzę, że to tylko przypadkowy przejaw
męstwa i kultury osobistej. Nie kłopocz się tekstami na taki podryw, na mnie
one nie zadziałają. Ale jak chcesz, to idź do jakiegoś podrzędnego baru i
znajdź tam osoby na swoim poziomie, na których twoje tanie teksty zrobią
wrażenie! Żegnam! – nie mam czasu na takie gierki, więc odwracam się na pięcie
i wchodzę do budynku. Nie będę się wdawać w dalsze bezsensowne dyskusje.
Jak
zwykle moje opanowanie poszło w diabły. Teraz roztargniona pędzę na łeb na
szyję do kadr. Niestety wiem, że się spóźniłam. Szlag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz