Muszę teraz pędzić na
podmiejski, aby wrócić do domu o ludzkiej porze. Ale mam chyba dziś pecha. Jak
tylko wyszłam z budynku to właśnie odjeżdżał mój autobus. Cholera. Teraz będę
musiała czekać z dobre 20 minut, więc w domu będę dopiero około 19. Zaraz
zacznę krzyczeć. Nagle nie wiedzieć skąd, przede mną zatrzymał się samochód. I
to nie byle jaki samochód, tylko Mercedes-Benz Klasa S BRABUS Rocket.
Nie jestem specjalistką od
aut, ale Maciek dziś rozmawiał z chłopakami o autach i pokazywali fotki.
Niesamowity samochód, w pięknym jasnym perłowym kolorze. O ile dobrze mi
wiadomo taki model ma nie kto inny jak…
- Zapraszam, odwiozę Panią. Z tego co
zauważyłem to uciekł Pani podmiejski.
No właśnie, nie kto inny jak nasz kochany
prezes. W ogóle jak On tak szybko się tu znalazł? No tak, zapomniałam, że z
Jego gabinetu jest jedna bezpośrednia winda do garażu. Pewnie celem uniknięcia
spotkań z nieproszonymi gośćmi, bądź najzwyczajniej ucieczki.
- Dziękuję, ale poczekam.
- Proszę się nie wygłupiać. Jest późno.
Przeze mnie niestety musiała Pani zostać dłużej w pracy. Czuję się
odpowiedzialny, aby dostarczyć Panią całą i zdrową do domu. Będę miał wyrzuty
sumienia jeśli moja prośba zostanie odrzucona.
Powiedział to z taką miną szczeniaka, że
jeszcze byłabym w stanie uwierzyć. Ale On i sumienie? To tak jakby stwierdzić,
że modelka może być za szczupła. Nonsens.
- Naprawdę dziękuję. To żaden problem
- Koniec żartów! Proszę wsiadać! Nie będę
się z Panią kłócił! Porozmawiamy na spokojnie jak będziemy jechać!
Bez żądnych protestów
wsiadłam i się nie odzywałam. Włączyliśmy się zgrabnie do ruchu tą Jego
nieziemską maszyną. Przepiękny samochód, zastanawiam się, czy tak można
powiedzieć o aucie faceta. Ale cóż, jest wypasiony, wygodny i ten delikatny
zapach skóry. Nie żebym kiedykolwiek miała możliwość taki posiadać.
- W końcu. Czy nie można było tak od razu?
- Nie sądziłam, że w Pana obowiązkach jest
dostarczać pracowników do domu.
- Tylko tych wyjątkowych.
I znowu ten uśmiech. Czy On myśli, że
jestem taka głupia i polecę na tę tandetę? Czy może taka na Niego napalona, że
rzucę się w jego ramiona z piskiem krzycząc „Weź mnie!”?
- Może najpierw sobie coś wyjaśnimy? Dziś
zaczęłam u Pana pracę. Nie wiem jakie ma Pan zwyczaje w stosunkach z
pracownikami, ale mnie nie śmieszą te żarty. Nie mam czasu, ani chęci na jakieś
gierki. Jeśli mam być szczera to niech mi Pan powie czego ode mnie chce?
Naprawdę mam za dużo na głowie i nie mam siły nad rozmyślanie i
rozszyfrowywaniem Pana zachowania. Mam tylko nadzieję, że ta sytuacja nie
doprowadzi do mojego zwolnienia?
Chyba go trochę
zszokowałam, bo skręcił nagle na skrzyżowaniu i jedziemy w kierunku przeciwnym
do mojego domu? Troszkę się denerwuje, bo jedziemy w milczeniu. Mam nadzieję,
że nie zabije mnie w lesie i nie rozczłonkuje mojego biednego ciała rozrzucając
je potem po śmietnikach. Matko, ale mam wyobraźnie, muszę ograniczyć horrory.
Nagle zjeżdżamy na pobliski parking i zatrzymujemy się .
- Chodź ze mną.
Powiedział to i wysiadł.
Normalnie mam ochotę biec stąd jak najdalej z krzykiem jak jakaś wariatka. Ale
moja ciekawość zwyciężyła. Delikatnie otwieram drzwi, aby nie daj co zarysować
lakier i wysiadam. Podchodzę do prezesa, który stoi jak Bóg oparty o maskę.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy?
- Bo chciałaś wyjaśnić parę spraw.
- Jeśli chodzi o poranek to…
- To jest nieważne. Może zacznijmy od tego,
abyś mówiła do mnie po imieniu, Kamil. Jak mówisz do mnie Pan to czuję się jak
stary dziad. Wszyscy w firmie, jak już zauważyłaś mówimy sobie po imieniu.
Pracujemy razem nad projektami i staram się wprowadzać przyjazną atmosferę w pracy. Jeśli projekt się uda to jest to
nasz wspólny sukces, a nie tylko mój, bo to moja firma.
- Ok, postaram się.
- Dobra, to mamy to wyjaśnione. Jeżeli
chodzi o Ciebie, to mnie intygujesz i chciałbym Cię lepiej poznać.
- Mnie? Dlaczego?
- Jesteś taka zwykła. Nie zrozum mnie źle.
Nie jesteś zwykła, ale przy tych wszystkich kobietach w firmie jesteś jak
świeży powiew wiatru. Nie boisz się odezwać, co już zauważyłem.
Gdyby nie to, że jest już
po zachodzie, to pewnie wyglądałabym jak burak, czerwona od ucha do ucha. Ciekawa
jestem skąd u Niego taka zmiana w zachowaniu. A może wcześniej to była tylko
gra pozorów?
- Ponadto Cię podziwiam. Przyjechałaś tu z
Wrocławia, gdzie miałaś świetna pracę z najlepszymi perspektywami. Dzwoniłem w
Twojej sprawie, musiałem mieć rekomendacje i dostałem niezły wykład.
Ostatecznie się dowiedziałem, że jestem idiotą jak jeszcze nie podjąłem decyzji
o Twoim zatrudnieniu. Niejaki Pan Wacław mówił o Tobie w samych superlatywach.
Uśmiecham się na wspomnienie pracy w Image
we Wrocławiu. Oh dziękuję Ci kochany Wacławie.
- Jednak wróciłaś tu, do Lublina. Co Cię
skłoniło do takiej drastycznej zmiany?
- Konkretnie? Sprawy rodzinne.
- Nie możesz mi zdradzić rąbka tajemnicy?
Przecież wiesz, że mimo, iż jestem twoim szefem to także chciałabym być Twoim
kolegą, przyjacielem.
Mówił to tak lekko z taką szczerością w
oczach. Ale nie mogę powiedzieć prawdy. Nie chcę, aby to kiedykolwiek ujrzało
światło dzienne.
- Robi się późno, może mnie Pan… znaczy
możesz mnie odwieść?
Mówię to szybko spuszczając wzrok.
- Jasne, jak chcesz możemy już jechać. Masz
rację zrobiło się troszkę późno. Wsiadaj i jedziemy.
Widać, że się zmartwił. Ale nie mogę
dopuścić aby poznał prawdę. Nikt nie otworzy tej puszki Pandory. Nie mogę do
tego dopuścić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz