Następnego dnia wstaliśmy
rano, Kamil zrobił na śniadanie naleśniki i piliśmy kawę. Mój kochany zatonął w
lekturze porannej prasy, a ja siadając na kuchennym parapecie zanurzyłam się we
wspomnieniach minionej nocy. To było niewyobrażalne przeżycie. Kamil wyprawiał
ze mną takie rzeczy, że na samą myśl zaczynam czuć jak policzki mi płoną.
Towarzyszy temu takie podniecenie, że pomimo bólu chyba wszystkich mięśni, to
chętnie zaciągnęłabym Go ponownie do sypialni. Szkoda, że nie mamy na to czasu.
Z rozmyślań wyrwał mnie szuranie Kuby. Wychodzi z pokoju zaspany i zamiera na
Nasz widok, rozglądając się po kuchni.
- Cześć. O matko, czy
to śniadanie?
- Kuba nie zachowuj się
jakby to była dla Ciebie jakaś nowość.
- Wiesz przeważnie
rzucałaś płatki i mleko, albo bułkę w biegu.
- Kuba!
Matko zaraz się zapadnę
pod ziemię. Kamil nie musi wiedzieć, że ledwo wiążemy koniec z końcem.
Wczorajsze zakupy zapewniły Nam jedzenie na co najmniej tydzień. Przeważnie
kupuję produkty, które maja dłuższą datę ważności. Staram się gotować dobrze,
ale oszczędnie, życie w akademiku się jednak przydaje. Kamil nie musi wiedzieć
o tym, zaraz wpadnie w szał kupowania lub zamawiania jedzenia. Muszę spojrzeć prawdzie w oczy, On nie musi liczyć groszy,
aby starczyło na wszystko. Ja to inna bajka.
- Kuba nie przesadzaj i
jedz naleśniki. Jest dżem malinowy, nutella i bita śmietana.
Nie trzeba było mu dwa
razy powtarzać. Na talerz rzucił od razu pięć naleśników, polał wszystko
nutellą, nałożył grubą warstwę dżemu i jadł bez opamiętania. Chociaż nie wiem
czy tak to można nazwać. Pożerał śniadanie niczym jaskiniowiec w obawie, że
ktoś mógłby mu zabrać posiłek. Zaczęłam się śmiać widząc, że cały się ubabrał.
- Co się śmiejesz?
- Strasznie się
ubrudziłeś. Idź do łazienki, ogarnij się i zbieraj do szkoły.
- Okej, już pędzę.
Kuba oblizuje talerz i
ucieka z kuchni do łazienki.
- Matko, przepraszam Cię
za Niego. Przeważnie rano nie mam czasu robić wystawnych śniadań, a On się
zachowuje jakby pierwszy raz jadł. Nawet boje się myśleć, co sobie teraz o mnie
myślisz…
- Spokojnie kochanie.
Kamil podchodzi do mnie i
staje między moimi nogami. Przytulam się do Niego wchłaniając Jego zapach. Czy
można się uzależnić od zapachu mężczyzny? Od Kamila na pewno. W Jego objęciach
czuję się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej. Chociaż nie mam najmniejszej
ochoty odsuwam się delikatnie.
- Muszę się zbierać jak
mamy zdążyć do pracy. Możemy jeszcze podrzucić Kubę?
- Jasne.
Niechętnie zsiadam z
parapetu i zmierzam do pokoju, gdy czuję jak dostaję klapsa w pośladek.
Zaskoczona odwracam się i widzę zadowolonego z siebie Kamila.
- Za co to?
- Mobilizacja. Leć
skarbie, a ja tu ogarnę.
Widząc, która godzina klnę
pod nosem i pędzę do pokoju. Zakładam koszulkę, jeansu i narzucam koszulę w
ratę, przeczesuję włosy i gotowe. Wychodzę z pokoju i wpadam a Kamila, który
uśmiecha się jak kot z Chesire.
- Kochanie, a myślałem, że
Ci pomogę.
- Pomożesz mi się ubrać?
Zaraz, zaraz. Myślałam, że jesteś ekspertem, ale w rozbieraniu, a nie ubieraniu
kobiet.
- Kobiet – nie. Ale jeśli
chodzi o Ciebie to mogę być ekspertem w rozbieraniu Cię z ubrań, jak i
ubieraniu. Z Tobą jestem w stanie zmienić swoje specjalizacje.
To mówiąc założył mi włosy
za ucho.
- Uwielbiam widzieć
dokładnie Twoją twarz. Nie zasłaniaj Jej.
Całuję Kamila w policzek i
ciągnę Go to salonu.
- Teraz nie mamy na to
czasu Kamil. Lepiej zbieramy się, a wieczorem możemy sprawdzić, jakie masz
jeszcze dodatkowe umiejętności w związku z moją osobą.
- Mmmm, brzmi smakowicie.
Kamil całuje mnie smakując
moje usta.
- Helloo?! Uspokójcie się.
W tym domu mieszka także młody mężczyzna, który nie ma ochoty patrzeć na wasze
igraszki.
Śmiejemy się z Kamilem i
zakładamy buty żartując
- Kubuś, co Ty gadasz?
Jaki mężczyzna? Przecież tylko Ty tu jeszcze mieszkasz.
- Mówiłem o sobie
wariatko! Ygh, nikt mnie tu nie rozumie.
Kuba wychodzi z mieszkania
zarzucając placek na plecy i wymachując bezradnie rękami do góry.
- Dobra zbierajmy się, bo
gotowy jest Nas zostawić.
- Werka nie nabijaj się z
Niego.
- Wiem, ale czasami
człowieka kusi.
- Oj wiem co masz na
myśli.
Kamil klepie mnie w pośladek
i kierujemy się do drzwi.
- Uważaj kochanie, bo
takie klapsy jeszcze mi się spodobają.
Puszczam mu oko i
wychodzimy. Słyszę tylko Jego jęk i mruczenie pod nosem: I weź tu teraz człowieku normalnie funkcjonuj cały dzień. Uśmiecham
się pod nosem. Dobrze mu tak. Wsiadamy do samochodu, odwozimy najpierw Kubę do
szkoły, a potem zmierzamy do firmy. Gdy docieramy do windy ponownie spotykamy
Kingę, która uśmiecha się znacząco na Nasz widok. Już nawet nie jest zdziwiona
widząc Nas razem trzymających się razem za rączki jak małe dzieci.
Gdy wysiadamy na Naszym
piętrze Kamil całuje mnie w policzek i mówi, że spotkamy się na lunchu. Widzę,
że Kinga zaraz pęknie, rozsadzi Ją jak za bardzo nadmuchany balon.
- Oddychaj, bo się
udusisz.
- Widzę, że romans
kwitnie.
- Nie narzekam. Ale zaraz,
zaraz. A co z Tobą i Maćkiem?
- Cicho, nie będę
zapeszać. Zobaczymy jak będzie. Nie wiem dlaczego, ale mam nieodparte wrażenie,
że miałaś coś wspólnego z Naszym wczorajszym obiadem.
- Bez komentarza.
- Jesteś kochana.
- Mam nadzieję. Trzymam
kciuki. A teraz spadam do pracy. Do później.
- Na razie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz