- Kto?
- Przemek. Wspomniałaś to imię w
trakcie naszego, jakby to delikatnie nazwać? Małego nieporozumienia?
- Nieporozumienia. Dobrze powiedziane.
- Więc?
- Co więc?
- Weronika nie jesteś głupia, więc się
tak nie zachowuj. Pytam się kto to jest Przemek?
- A co to do cholery jasnej, jakieś
przesłuchanie?
Wstaję z kanapy i podchodzę do
lodówki. Muszę się napić wody. Zimnej wody. Wspomnienia zalewają mnie z
prędkością odrzutowca.
- Werka powiedz mi.
Zdaję sobie sprawę z obecności Kamila.
Stoi tuż za mną. Czuję Jego ciepły oddech na szyi. Odwracam się, aby stanąć z
Nim twarzą w twarz. Chyba to był błąd, ogromny błąd. Tonę w tych Jego oczach i
w tym momencie bym mu powiedziała wszystko. Biorę głęboki oddech i zamykam
oczy.
- Powiedz Werka. Może mogę Ci jakoś
pomóc?
- Pomóc? Nie bądź śmieszny. Akurat tu
nikt nie może pomóc. Zresztą to już nieważne. Jeśli chodzi o kasę na spłatę
Żylety to pożyczyłam od Czarka. Nie naliczył mi odsetek i rozłożył dług na
raty. Oprychom Żylety oddałam kasę w obecności Czarka, więc wiedzą, że jestem
pod Jego, że tak powiem opieką. Chodź akurat, nie wiem, czy to trafne określenie.
Chociaż w sumie, Czarek pomógł mi z remontem, z całą papierologią związaną z
Kubą i innymi bzdetami. On się nie odwrócił jak inni. Pomógł mi, na tyle na ile
mógł. Wiadomo, że nie mógł poświęcić swojej reputacji dla mnie, chociaż
powiedział, że postara się mi pomóc z całych sił. Chciał, abym zamieszkała z
Kubą u Niego, że będziemy razem, a wtedy
dług byłby anulowany. Ale Ja nie mogłam tego zrobić. Myśląc o Kubie to wiadomo,
że tak byłoby najłatwiej, ale nie. Nie mogę dopuścić, aby Kuba się obracał w
tych kręgach. Nie mogłabym także oszukiwać Czarka i żyć z nim w takim związku,
jeśli można to tak nazwać. Więc pomógł mi jak mógł i na ile ja mu pozwoliłam. I
tak oto dochodzimy do miejsca w którym jesteśmy.
Kamil łapie mnie za rękę i przyciąga
do siebie. Więzi mnie w najbardziej namiętny i seksowny ze znanych mi sposobów,
w swoich ramionach.
- Werka, powiedz, kto to jest Przemek,
proszę…
Ten wzrok, chyba słowo proszę, dużo go kosztowało i bardzo
rzadko opuszcza Jego usta. Mam wrażenie, że mogę mu powiedzieć wszystko.
Zwłaszcza, że Jego usta są tak kuszące. Jeden pocałunek i mam wrażenie, że
zrobiłabym wszystko. Nie myślę trzeźwo. Nagle trzaskają drzwi i odskakujemy od
siebie jak oparzeni. Jestem zdezorientowana. Nie mam pojęcia co się ze mną
dzieje, Kamil chyba jest w podobnym szoku. Mamy miny takie jakbyśmy zobaczyli
ducha.
- Cześć Weronka, wróciłem!
Z korytarza słychać głos Kuby. Patrzę
na zegarek i stwierdzam, że jest już grubo po 21. Dzięki Bogu, uratowana od
kompromitacji przez brata. Powinnam mu postawić posąg. Zjawia się w najbardziej
odpowiedniej chwili. Staram się uspokoić oddech i siadam na krześle w kuchni.
- Jesteśmy w kuchni!
Nagle zjawia się Kuba z uśmiechem na
ustach. Jednak Jego mina się zmienia, gdy zauważą Kamila opartego o blat z założonymi
rękami na piersi. Matko, jaki On seksowny. Co się ze mną dzieje, że mam ochotę
rzucić się na Niego jak wygłodniała lwica, a jeszcze przed tygodniem zwyzywałam
Go od idiotów? Powinnam się leczyć i to jak najszybciej.
- Kto to?
- Kuba, to jest Kamil, mój szef.
- To już wiem, widziałem go jak
wychodziłem na trening. Moje pytanie raczej powinna brzmieć co ON tu jeszcze
robi?
- Kuba co Ci jest? Dlaczego jesteś nie
uprzejmy?
- Nieważne.
Prycha i wychodzi z kuchni. Słyszę
tylko trzaskanie drzwi do Jego pokoju.
- Sorki, nie wiem co go ugryzło.
- Nie ma sprawy. Nie pamiętasz jak Ty
byłaś młodsza?
Mówi to mrugając do mnie i zabiera
kurtkę porzuconą na kanapie.
- Ale Kuba ma rację. Ty jesteś
padnięta po robocie w klubie, a jutro trzeba iść do pracy. Będę się zbierał, a
naszą rozmowę dokończymy innym razem.
Odprowadzam Kamila do drzwi i nakładam
na usta mój dobrze wyćwiczony uśmiech.
- Kamil, nie mamy już o czym
rozmawiać. Masz swoje życie i nie musisz się martwić o moje. Jesteś moim szefem
i na pewno masz inne zmartwienia i problemy.
- Weronika, ale ja chcę uczestniczyć w
Twoim życiu.
Kamil zbliża się do mnie i mam
wrażenie, że zaraz mnie pocałuje. W końcu. Ile można czekać na pierniczony
pocałunek? Nagle przerywa nam telefon Kamila. Cholera. Kątem oka widzę kto
dzwoni. Rzeczywistość powraca.
- Idź już Kamil, narzeczona już się
niecierpliwi. Na razie. Do jutra.
- Werka…
Nie dałam mu skończyć. Zamknęłam,
drzwi. Nie mogę się wpieprzać w coś co nie ma ani sensu, ani logiki, ani
przyszłości. Już i tak za dużo dziś powiedziała. Dokładnie za dużo o jedno
imię, które dźwięczy mi w uszach: Przemek.
Na razie inne rzeczy. Wkładam te myśli
do szufladki w myślach i idę do Kuby, co go dziś ugryzło? Pukam i słyszę
pozwolenie na wejście.
- Hej Kuba? Co jest?
- Nic.
- Kuba!
- Nie podoba mi się On.
- To przecież mój szef.
- Właśnie. Twój szef, ale widzę jak na
Ciebie patrzy.
- Słońce, On ma narzeczoną. Wczoraj
widzieliśmy się w klubie u Czarka. Był tam na wieczorze kawalerskim kolegi.
Spytał się czy możemy się umówić na kawę. Powiedziałam, aby wpadł wieczorem.
Wypiliśmy po lampce wina i pogadaliśmy. Nic więcej.
- Ok, powiedzmy, że Ci wierzę. Ale
bądź ostrożna. Nie chcę aby Ci się coś stało.
- Bądź spokojny.
- Wiem, że Przemka już nie ma i jest w
więzieniu. Ale rozprawy jeszcze nie było, tak jak wyroku. Martwię się o Ciebie.
- Będę grzeczna. A teraz idź spać.
Dobranoc.
- Dobranoc Werka.
Wychodzę zamykając delikatnie drzwi. Idę
do łazienki i wchodzę pod prysznic. Tama puszcza, a ja muszę się wypłakać.
Wszystko powróciło. Przemek. Wrocław. Piwnica. Policja. Wszystko. Muszę się
uspokoić bo będę jutro wyglądać jak Gargamel. Biorę kilka głębokich oddech ów
jak mnie uczyła terapeutka. Jest ok. Wychodzę z łazienki i idę spać. Mimo, że
spałam do 18 to padam na twarz. Nastawiam budzik i kładę się do łóżka, mając we
wspomnieniach niesamowite oczy Kamila i Jego usta stworzone do jednego, albo
nawet do dwóch rzeczy. Zamykam oczy i
odpływam.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz