poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Otwórz oczy... Rozdział 14



- Jak to? Przecież Żyleta został aresztowany. Wiem, że dostał dożywocie, udowodnili mu zabójstwo, rozbój z bronią i inne przestępstwa?
- Owszem, ale to nie znaczy, że zapomniał. Mimo, że był w więzieniu, Jego ludzie czuwali nad wszystkim.
Widzę, że jest zdziwiony ogromem moich problemów. A ja nawet nie zauważyłam, że podczas mojej opowieści Kamil się do mnie przysunął i objął. Prawie siedzę mu na kolanach, a On mnie głaszcze po ramieniu. I co najlepsze, jest to najlepsze miejsce na Ziemi. Nie mam ochoty być gdziekolwiek indziej. Nie wiem co się ze mną dzieje…

- Ale jak sobie poradziłaś?
- I tu właśnie wkracza Czarek.
- Co? 
Kamil krzyczy i wstaje nagle, tak, że prawie spadłam z kanapy. Jestem delikatnie zdezorientowana. Gdzie tam delikatnie, czuje się jakby ominął mnie jakiś ważny moment i nie wiem o co chodzi.
- Nie mów mi, że pożyczyłaś od Niego pieniądze?!
- Tak, ale…
- Jak mogłaś? Przecież wiesz jaki On jest?
- Przestań na mnie wrzeszczeć jakbym Ci zabiła psa to po pierwsze! A po drugie dlaczego na mnie się wydzierasz do cholery? Przecież od Ciebie nie wzięłam kasy?
- Ale wzięłaś od Niego. A On potem rości sobie prawo do ludzi.
- Nie wiesz wszystkiego, ale już sobie dośpiewałeś co nieco.
- A może nie mówię prawdy? Nie spałaś z nim? Traktuje Cię pewnie jak każdą inną kurwę…
Mam wrażenie, że serce mi stanęło. Tego już dość. Podchodzę do Niego i z całej siły wymierzam mu policzek. Chyba go zszokowała moja postawa.
- Nie masz prawa tak się do mnie odzywać i to w moim domu! Wynoś się stąd! W ogóle nie interesowało Cię to co miałam Ci do powiedzenia! Masz to w gdzieś, tak jak większość moich przyjaciół od psiej dupy.
- Ale Werka…
- Nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia! Nie chcę Cię znać! Jesteś taki sam jak Przemek. Pomiatasz ludźmi i masz w poważaniu ich uczucia…
Nagle Kamil ma chyba dość mojego zachowania. Łapie mnie za nadgarstki i mocno do siebie przyciąga, tak, że ląduję na Jego piersi. Matko On chyba dużo ćwiczy. Jego ciało jest twarde jak kamień.
- Uspokój się do cholery! Źle się wyraziłem…
- Gówno prawda.
Staram się wyrwać z Jego stalowego uścisku. Chociaż najchętniej bym siadła na Jego kolanach i całowała namiętnie te usta. Na pewno są miękkie i jedwabiste… Zaraz, zaraz. O czym ja tu do jasnej anieli myślę. Jestem na Niego wściekła. Mam ochotę jednocześnie rzucić się na Niego z pięściami, za to, że porównuje mnie do tych panienek. Jednocześnie mam wielką ochotę wczepić palce w Jego lśniące włosy. Ja się chyba powinnam leczyć. Kamil nie może sobie ze mną poradzić.
- Koniec tego!
Łapie mnie i kładzie na kanapie po czym bezceremonialnie siada na mnie trzymając moje nadgarstki nad głową.
- Uspokój się bo zrobisz nie tylko mi krzywdę.
Staram się miarowo oddychać i uspokoić. Wiem, że mój nerwowy temperament w tym momencie na nic się nie przyda. Chociaż jak mam się uspokoić widząc takiego faceta na sobie. Matko, aż mi się gorąco zrobiło.
- Już się uspokajam.
Zalega cisza. Żadne z nas nic nie mówi. Patrzymy tylko na siebie. Mam wrażenie, że ten jego wzrok mówi wszystko. Widzę w nich współczucie, namiętność, złość i coś jeszcze, podniecenie? Chyba też. I nie jest ono widoczne tylko w Jego oczach, ale także czuję to w Jego spodniach.
- Hmmm… Mógłbyś już ze mnie zejść?
- A doszłaś już do siebie?
- Teoretycznie tak…
- Dobrze. A teraz kontynuuj historię.
- Nie ma mowy. Najpierw na mnie wrzeszczysz i obrażasz. Potem rzucasz mnie na kanapę jak jakiś worek kartofli i teraz jakby nigdy nic mam opowiadać dalej? Lecz się człowieku.
Mówię to i wstaję do stołu po kieliszek wina i upijam spory łyk. 
- Bo Ja zawsze rywalizowałem z Czarkiem. O wszystko. Kiedyś byliśmy kumplami, aż do czasu pojawienia się pewnej dziewczyny. Nasza tak zwana przyjaźń się rozpadła, a każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja studiowałem, otworzyłem firmę, a On się stał postrachem Lublina.
- Kłótnia przez dziewczynę. Nie uważasz, że to pretensjonalne. Czy w ogóle któryś z was w ogóle z nią był?
- No nie…
- Widzisz? Straciłeś kumpla dla jakiejś laski, która w ostateczności Was olała.
- Wiem, ale cóż poradzić. Byliśmy młodsi i głupsi.
- Nie żebym była niemiła, ale teraz też mądrością nie grzeszycie.
- Werka, daj już spokój.
- Dobra już dobra.
Nagle poważnieje i podchodzę do Kamila. Widzę konsternacje w Jego oczach, pewnie się zastanawia co mam zamiar teraz zrobić. Nagle, ku Jego zdziwieniu łapie go za poły koszuli i przyciągam tak aby nasze oczy były na tej samej wysokości.
- Jeżeli jeszcze raz, kiedykolwiek, mnie obrazisz, porównasz do dziwki lub coś podobnego, to wiesz mi. Czarek przy moim ataku furii to spokojny tygrysek.
- To jak on jest tygryskiem to Ty kim, kociakiem?
Mówi starając się zastąpić uśmiechem zdziwienie.
- Nie kociakiem. Będę pierniczona wściekłą lwicą, która walczy o to co swoje. I nie pozwolę, aby ktokolwiek mi spędzał sen z powiek. Jasne?
- Zrozumiałem.
Na szczęście zmyłam już ten Jego uśmieszek z twarzy. Odwracam się od Niego i siadam wygodnie na kanapie biorąc kieliszek z powrotem do ręki. Uśmiecham się słodko do stojącego z wyraźną skruchą Kamila. Nie sądziłam, że mogę tak się zachowywać przy mężczyźnie. W sumie to dla mnie nowość. Zawsze starałam się być delikatna i czuła. Ale Kamil wzbudza we mnie takie uczucia i emocje, że nie jestem w stanie nad sobą zapanować.
- Interesuje Cię dalsza historia, czy już nie bardzo?
Kamil siada naprzeciwko mnie na fotelu z dziwną miną.
- Interesuje mnie Twoja historia, a zwłaszcza jedno. Kim jest Przemek?
Cholera…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz