sobota, 14 maja 2016

Otwórz oczy... Rozdział 18


Całą drogę do domu Kamil trzyma mnie za rękę. Szczęście mnie rozpiera od środa, a w sercu czuję wielkie szczęście i może miłość. Czy można się tak szybko zakochać w człowieku, którego nawet dobrze się nie zna?
 
- Coś się stało?
- Co?
- Masz zamyślaną minę. Pytam czy wszystko w porządku. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś? Wiem, że przed Nami wiele spraw do załatwienia i przemyślenia, ale…
- Spokojnie. Jeśli myślisz, że w głowie mam mętlik to masz rację. Przewróciłeś mój świat do góry nogami. Ale nie martw się. Nie mam zamiaru uciekać przed Tobą. Wręcz przeciwnie, mam ochotę znaleźć się jak najbliżej Ciebie.
- Uspokoiłaś mnie.
Widać, że spadł mu z serca wielki balast. Całuje mnie w dłoń i uśmiecha się.
- Mam wrażenie, że pierwszy raz od dawna mogę być szczęśliwy. Naprawdę szczęśliwy. Cudowne jest to, że to Twoja zasługa, i że jesteś ze mną.
- Zawsze.
Mówię i całuję Kamila w policzek.
- Słaby ten całusek. Jak u Cioci na imieninach.
- Jak dojedziemy to dam Ci porządnego buziaka.
Puszczam mu oczko, a Kamil przyśpiesza.
- Nie ma co się ciągnąć. Im szybciej dojedziemy tym lepiej.
Droga do domu zajmuje nam 15 minut. Kamil wysiada i obchodzi samochód, aby mi otworzyć drzwi. Podaje mi dłoń i się zawadiacko uśmiecha.
- Jesteśmy na miejscu. Teraz buziak.
- Wiedziałam, że dlatego się tak śpieszysz.
Odwróciłam się do Kamila i już po chwili stałam przyparta do samochodu, a on położył obie ręce po moich bokach. Nie mogłam się ruszyć i tak naprawdę wcale nie miałam ochoty. Patrzyliśmy sobie w oczy. Było w nich widać pożądanie, a napięcie między nami można by ciąć nożem. Kamil dotknął mojego policzka, gładząc go delikatnie jak piórkiem. Powoli nachylił się i dotknął swoimi ustami moje. W końcu, zarzuciłam mu ręce na szyję, aby zmniejszyć odległość między nami. Oplótł swoja ręka ma talie i przyciągnął mnie bardziej do siebie. Zaczął mnie całować namiętnie, tak jakby ktoś miał mnie mu zaraz zabrać i uciec. Ale ja nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie iść. Wręcz przeciwnie. Miałam ochotę go zaprosić do mieszkania, do mojej sypialni i przeżyć raj na ziemi. Chciałabym, by ta chwila trwała, aby to się nie skończyło. No ale się skończyło. Kamil odsunął się ode mnie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.

- Skarbie, jak teraz nie przerwiemy to się później nie opanuję.
Wyrwał mi się jęk i przytuliłam się do Kamila.
- Spokojnie kocie. Może jutro wybierzemy się gdzieś z Twoim bratem?
- Z Kubą?
- Tak, wiesz muszę się teraz postarać, aby mnie polubił.
- Nie ma sprawy. Pogadam z nim dziś delikatnie. Przedstawię mu jak wszystko wygląda. Staram się nie mieć przed nim tajemnic po tym co przeszliśmy. Jutro o 14 Kuba ma mecz, ale potem możemy iść na pizzę lub coś w tym rodzaju.
- Mecz? A mogę iść z Tobą na mecz?
- A nie masz pracy?
- Mam jedno spotkanie o 11, ale szybko mi pójdzie. Przyjechać po Was o 13?
- Super.
Nagle zdałam sobie sprawę, że muszę iść do domu, a Kamil pojedzie do hotelu. Zrobiło mi się smutno, że zobaczę Go dopiero jutro.
- Co skarbie?
- Już tęsknie.
- Jutro przyjadę o 13, a Ty się porządnie wyśpij. Może potem Ci to nie być dane.
- Hahaha, bardzo śmieszne. Dobra idę do domu.
- Do jutra skarbie.
Żegnamy się kolejnym pocałunkiem, który z jękiem muszę przerwać.
- Pa kochanie.
- Kochanie? Podoba mi się. Nawet bardzo.
- Przyzwyczajaj się.
Odwracam się z figlarnym uśmiechem i idę do kamienicy. Jak teraz nie odejdę to będzie jeszcze gorzej. Odwracam się i widzę, że Kamil czeka aż wejdę do klatki. Stoi z założonymi rękami oparty o samochód. Jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy – mój mężczyzna. Macham mu i wchodzę do kamienicy. Gdy wchodzę do mieszkania podchodzę do okna i widzę, że Kamil odpala samochód i odjeżdża. Już za nim tęsknie. Byłam tak zapatrzona w Kamila, że nie zauważyłam mężczyzny w kapturze, który cały czas nam się przyglądał. Stał w cieniu i przysłuchiwał się naszej rozmowie. Wiedziałam, że nastąpi w naszym życiu zmiana, która będzie chciała nas rozdzielić.

Kamil z resztą już przedstawił mi kilka nadchodzących problemów. Miałam nadzieję, że nadejdzie  burza po której będziemy silniejsi. Nie zdawałam sobie sprawy, że to będzie tornado, które prawie zwali mnie z nóg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz