Siedzimy w samochodzie na
tylnej kanapie samochodu z przyciemnianymi szybami i zmierzamy do domu Kamila. Nie
sądziłam, że posiada On w swoim garażu limuzynę. Jak zawsze wyposażenie na
poziomie full option. Czy to mnie jeszcze dziwi? Auto prowadzi nieznany mi
dotąd mężczyzna do którego Kamil zwraca per Czarny.
Nie wiem, czy to jakiś
ochroniarz? Nie wygląda mi na kierowcę. Widać, że wie do czego służy siłownia,
jest muskularny, ale nie w ostentacyjny sposób. Ma ciemne włosy i przenikliwe
spojrzenie. Człowiek ma wrażenie, że Jego wzrok przeszywa na wylot i widzi
każdą tajemnice, każdy sekret. Nie przypomina napakowanego testosteronem osiłka
z siłowni, który napina bicepsy przy każdej panience, która przechodzi obok. Może
to jakiś Jego asystent? Nie ma chyba sensu, aby zatrudniać drugiego kierowcę.
I
tak przeważnie wszędzie jeździ sam, a kierowca, który mieszka w domu, Adam jak
dobrze pamiętam, tylko załatwia sprawy na mieście i czasami mnie wozi. Może
więcej interesów, spraw służbowych ma możliwość załatwić siedząc z tyłu w
drodze? Z moich rozmyślań wyrywają mnie przekleństwa Kamila i rzut telefonem na
przeciwną kanapę. Patrząc na Niego serce mnie boli. Na twarzy widzę furię i ból
spowodowany naruszeniem Jego prywatności, którą tak ceni. Nawet nie jestem w
stanie wyobrazić sobie jak się teraz czuje.
- Cholera jasna!
- Wszystko w porządku?
- A jak myślisz?! Głupie
pytanie!
Pragnę go pocieszyć i przytulić
ale zamieram w połowie, gdy uderza ze złością pięścią w kanapę. Dlaczego na
mnie krzyczy? Rozumiem, że jest zdenerwowany, ale to nie moja wina. Widząc moją reakcję, strach w moich oczach, wzdrygnięcie
na Jego wybuch, chyba się zorientował w swoim zachowaniu.
- Matko. Przepraszam
Weronisiu. Jestem rozstrojony. Denerwuję się tym co mogę znaleźć w domu.
Przepraszam Cię kochanie.
Mówiąc to przysuwa się do
mnie i przytula do piersi. Serce wali mu jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki
piersiowej. Uspokajam się wiedząc, że Kamil mnie przecież nie skrzywdzi. Zależy
mu na mnie i nie pozwoli, aby stała mi się krzywda. Kamil się o mnie troszczy, Kamil
to nie On. Biorę trzy oddechy wyrównując swoje tętno. Muszę teraz troszkę Jego uspokoić
o zamiast do domu, to pojedziemy do szpitala.
- Nic się nie stało. Naprawdę.
- Stało. Nie mam prawa tak
się na Tobie wyżywać. Nie zasługujesz na takie traktowanie, tylko aby ktoś Cię
nosił na rękach.
- Nic się nie stało Kamil.
Rozumiem Cię. Dojedziemy do domu i zobaczymy co się stało. Może nie jest tak
źle.
- Może masz rację. Nie
mogę dramatyzować.
Kamil zaczął spokojniej
oddychać. Gdy podjeżdżamy pod dom wiem, że nie jest za dobrze. Drzwi są
pomalowane sprayem i zamek wyłamany. Gdy przechodzimy przez próg mieszkania już
wiem, że nie mogło być chyba gorzej. Wszystko jest zniszczone. Ściany pomazane
sprayem, kwiatki na ziemi, a doniczki rozbite. W lustro ktoś chyba rzucił
wazon, zasłony poszarpane, meble pocięte nożem. Każde pomieszczenie jest
zdewastowane.
- O Boże!
Tylko tyle udało mi się
wykrztusić. Kamil jest biały jak papier. Idę do kuchni i szukam szklanki. Muszę
się napić wody. Nie udaje mi się zlokalizować choćby jednego naczynia, które jest
w jednym kawałku. Kamil przechodzi przez wszystkie pomieszczenia, ale nie mamy
co się łudzić. Nic się chyba nie da uratować. Idę do sypialni i zamieram w pół
kroku.
- Kamil!
- Co się stało?
Widząc na co patrzę, mknie
wzrokiem w tym samym kierunku.
- Jasna cholera!
Na ścianie widnieje wielki
napis Zabrałeś mi to co kocham, Ja zrobię
Ci to samo! Już coraz bliżej… Zaczynam się trząść z nerwów. Kamil przytula
mnie i uspokaja.
- Kamil, co to wszystko
znaczy?
- Nie mam pojęcia skarbie.
- Wszystko jest zniszczone.
Czy coś zginęło?
- Niestety ktoś obrabował
sejf w gabinecie.
- Sejf? Nie wiedziałam, że
masz sejf. Było tam coś bardzo ważnego?
- Tylko pieniądze na
szczęście. Ostatnio przeniosłem wszystkie ważne dokumenty do skrytki do banku.
To było chyba jakieś przeczucie. Całe szczęście.
- Tyle dobrego. A dużo
pieniędzy miałeś w sejfie? Nie chcę być ciekawska, ale…
- Ukradziono 200 tysięcy.
- O matko! Tyle pieniędzy!
Aż mi słabo. Tyle pieniędzy.
- Chyba nie zrobi Ci się
lepiej, jak powiem, że w Euro.
- Jasna cholera. Muszę
usiąść.
Siadam na brzegu łóżka i
patrzę się tępo w ścianę.
- Kochanie na szczęście to
tylko pieniądze. Najważniejsze, że Nam się nic nie stało.
- Kamil, a co by było
jakbyśmy przyjechali do Ciebie? Nawet nie chcę o tym myśleć.
Opieram łokcie na kolanach
i ukrywam w dłoniach twarz. Kamil obejmuje mnie i kojąco głaszcze po plecach.
- Skarbie, nie chcę
dopuszczać do siebie takich myśli.
- Myślisz, że ta osoba już
sobie da spokój? Chodziło tylko o pieniądze?
- Mam taką nadzieję
kochanie.
Większość dnia Kamil
spędził na posterunku. Złożył zeznania o kradzieży oraz o zniszczeniach. Kilka
rzeczy zniknęło, ale Kamil powiedział, że to tylko jakieś drobiazgi jak zegarek, czy laptop. Niestety wszystkie
ubrania zostały zniszczone, więc po skończeniu składania zeznań i podpisaniu
protokołów musieliśmy pojechać do galerii, aby kupić jakieś ciuchy. Do domu
wracamy dopiero około 20, na szczęście Kuba już jest więc siedzimy z nim i
gawędzimy trochę. Jesteśmy tak wykończeni, że jemy z Kubą kolację i idziemy
spać. To był męczący dzień. Przytulam się do Kamila i mam nadzieję, że jutro
będzie lepiej. Musi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz