Droga do pracy upłynęła Nam
w milczeniu. Widać, że Kamil zanurzył się w swoich myślach. Dziwne. Im bliżej
byliśmy firmy tym bardziej się denerwowałam. Może się rozmyślił?
- O czym myślisz?
Nagle Kamil wyrwany z
zamyślenia patrzy na mnie z konsternacją.
- Co?
- Pytałam się o czym
myślisz. Wyglądasz jakbyś był daleko stąd.
Zerka na mnie i posyła mi
uśmiech, który nie dociera do oczu. Dlaczego mam wrażenie, że mnie okłamuje?
- Skoro tak uważasz to
spoko.
Mówię udając, że mu wierze
i odwracam głowę do okna. Nie chcę, aby zauważył, że mnie to zabolało. Jak to
możliwe, że wyrósł między Nami jakiś mur? Jeszcze przed chwilą było tak
normalnie. Ta cisza między Nami jest surrealistyczna. Odwracam się w stronę
mojego ukochanego, który w skupieniu lawiruje po drodze i postanawiam przerwać
tę ciszę.
- Może jednak to nie jest
dobry pomysł, abyśmy jechali razem do pracy? Aby wszyscy Nas widzieli razem? Może
powinniśmy zachować więcej dyskrecji? Przeczekać troszkę?
- O czym Ty mówisz?
Widzę zdziwienie na Jego
twarzy i delikatny niepokój.
- Może to za wcześnie, aby
razem pojawiać się w firmie i…
- Weronika!
Kamil przerywa mi
podnosząc głos.
- Chcę aby wszyscy
wiedzieli, widzieli, a nawet słyszeli, że jesteśmy razem. Pragnę, aby
wiedzieli, że jesteś moją kobietą. Aby żadnemu imbecylowi nawet nie przyszło do
głowy, aby się z Tobą umówić. Śmiej się jak chcesz, ale lubię jasne sytuację, a
Ty kochana jesteś Moja.
- To dlaczego tak się
zachowujesz?
- Jak?
- Jakbyś już żałował.
Mówię to zanim jestem w
stanie ugryźć się mocno w język. Kamil tylko na mnie patrzy i wjeżdża na
parking podziemny Naszego budynku. Parkuje w ciszy, gasi silnik i zwraca się do
mnie.
- Weronika, nie żałuje nic
co się między Nami zdarzyło. NIC! Po prostu zastanawiam się czym sobie na
Ciebie zasłużyłem. Jesteś taka niewinna i nieskazitelna. Martwię się, że prasa
nie da Ci żyć, będą wyciągać moje brudy i pozorować wszystko, abyś mnie
znienawidziła. Zawsze robili ze mnie Playboya. Nawet jak byłem z Karoliną to
wszyscy robili zakłady, kiedy ze sobą zerwiemy, że któremuś z Nas podwinie się
noga. Nigdy nikogo nie zdradziłem. Nawet z Karoliną najpierw wyjaśniłem sprawę
zanim się do Ciebie zbliżyłem. Nienawidzę kłamstw, a zdrady w ogóle nie
toleruję. Ale boje się. Boję się, że uciekniesz ode mnie i mnie zostawisz z
krwawiącym sercem.
Kamil kończy swój monolog
spuszczając wzrok i mocno ściskając kierownicę, aż mu kłykcie bieleją. Bał się,
że ucieknę, bo ktoś mi coś opowie na Jego temat? Ucieknę bo prasa mnie
wystraszy? Jak mogę oceniać Jego przeszłość, jak moja także nie była kolorowa.
Kładę dłoń na policzku Kamila, zmuszam go do popatrzenia na mnie. Widzę udrękę
w Jego wzroku. Przyciągam Go do siebie i namiętnie całuje. Zaskoczony Kamil
szybko odwzajemnia moje pocałunki. Po chwili, która dla mnie mogłaby być
wiecznością, odsuwam się powoli od Niego z przyśpieszonym oddechem.
- Nigdy we mnie wie wątp.
Jak będę miała jakieś problemy, na przykład z zazdrością to do Ciebie przyjdę. Nie
ważne co piszą. Ważne, że my będziemy ze sobą szczerzy. Ja jestem Twoja, ale Ty
jesteś mój.
Całuje Go delikatnie w
policzek i otwieram drzwi do samochodu.
- A teraz chodź, czas
wracać do rzeczywistości i zabierać się do pracy. Nie mogę się spóźnić, bo mnie
jeszcze szef wyleje.
Mówię z uśmiechem i
zamykam za sobą drzwi. Pewna siebie zmierzam do windy i słyszę za sobą szybkie
kroki. Kamil łapie mnie w pasie, obraca do siebie przodem i mocno całuje.
- Jesteś niesamowita.
- Wiem. Ale spokojnie
kochany, poznasz jeszcze wiele moich zalet.
- Jestem tego pewny.
Puszcza mi oko i splata
nasze dłonie razem.
Jak na złość przy windzie
wpadamy na Hannę. Jej mina jest niepowtarzalna, zrobiła wielkie oczy i mam
wrażenie, że w tym stanie szoku, aż jej szczęka opadła. Kamil delikatnie
pokrzepiająco ściska moją dłoń i z
uśmiechem się wita jakby nigdy nic. Jakby ta sytuacja, że wchodzimy razem trzymając
się za rękę była najbardziej naturalną rzeczą na świecie.
- Cześć.
Odpowiada chłodno Hanna i
wchodzi pewnym siebie krokiem do windy stając z tyłu. Wsiadamy za Nią do windy
i mam wrażenie, że ktoś mnie zabija wzrokiem i wypala mi dziurę w plecach.
Pomyślmy… Gdy już drzwi mają się zamykać słychać wołanie.
- Chwilka! Poczekajcie na
mnie z windą!
Kamil kulturalnie wciska
przycisk blokady drzwi. Nagle do windy dopada zasapana Kinga.
- Uff. Dzięki. Znaczy
dziękuję.
Poprawia się gdy widzi
prezesa. Gdy mnie zauważa obok uśmiecha się szczerze.
- Cześć Wera. Szkoda, że
nie było Cię z Nami wczoraj na basenie. Było świetnie.
- Sorki. Może innym razem.
W niedziele mój brat miał mecz, nie chciałam go opuścić.
- Mam nadzieję, że wygrali
mecz. Wiem, że ta drużyna Tygrysów, nie zawsze gra fair.
- Tak wygrali 3:1.
- Wow, super. Ile golów
strzelił Kuba?
- Dwa.
- Świetnie. Nagrodę jakąś
dostał przynajmniej?
- Tak pizza i nocowanie z
drużyną. Dziś pewnie słania się na nogach, bo siedzieli przed telewizorem do
rana. Ale cóż. Jemu się też coś należy.
- Właśnie. Ej, właśnie
zdałam sobie sprawę, że wczoraj miałaś wolną chatę. Mogliśmy wpaść do Ciebie.
Wypilibyśmy po piwku. Chłopaki strasznie za Tobą tęsknili.
Mówi Kinga uśmiechając się
dziarsko. Czuję, że Kamil sztywnieje i zaciska delikatnie dłoń.
- Wiesz wczoraj…
- Wczoraj byliśmy trochę zajęci.
Wtrąca mi się w słowo
Kamil. Kinga patrzy na Niego jak na kolegę, a nie na szefa i opiera dłonie na
biodra udając pewną siebie.
- Ale przecież w grupie
raźniej. Zabawa wtedy jest lepsza.
- A ja tam sądzę, że troje
to już tłok.
- Okej, już nic nie mówię.
Szefunio wygrywa bitwę.
Kinga puszcza mi oko i
wysiadamy na naszym piętrze. Matko, nie sądziłam, że windy mogą się tak wlec. Z
ulgą wychodzę z windy. Gdy drzwi mają się zamykać słyszę tylko krótkie „Widzimy
się na naradzie”.
Gdy już mam wchodzić do
swojego pokoju dobiega mnie głos Kingi.
- Ty prosiaku!
- Nie mówiłaś mi, że
spotykasz się z prezesem?
- To świeża sprawa. I
proszę Cię o dyskrecję.
- Spoko kochana. Ja mogę
milczeć, ale i tak po naradzie wszyscy już będą wiedzieć co się święci. Widać
to po Was, aż z kilometra.
- Ygh… Nic nie mów.
- Okej. Ja będę milczeć,
ale idziemy po kawę i w tym czasie będziesz mi mogła wszystko na spokojnie
opowiedzieć. Dokładnie ze szczegółami.
- Kinga! Trzepię ją w
ramię, jak wchodzimy do kuchni robić sobie kawę.
Po kwadransie wyjaśnień,
lub raczej zeznań mogę zabierać się do pracy. Witam się z Maćkiem i zasiadam do
pracy. Nagle dochodzą mnie dziwne dźwięki. Odrywam się od pracy i zauważam, że
Maciek zamiast pracować to wzdycha i patrzy w okno.
- Maciek, wszystko w
porządku?
- Co?
- Pytam się czy wszystko z
Tobą okej?
- Tak, tak. Przepraszam.
Zamyśliłem się.
- Hmmm… Zamyśliłeś? A co
tak zaprząta Twoje myśli? Albo raczej kto, spytam dokładniej?
- To aż tak widać?
- Nawet ślepy by zauważył,
że zadurzyłeś się na Amen.
- No nieźle. Myślałem, że
tak tego nie widać. Przynajmniej Ona nie zauważyła.
- Zaraz, to Twoja piękna
tu pracuje? Bo to Ona prawda?
Nagle dostaje poduszką. W
sumie nie mam się co dziwić. Głupia uwaga, głupia odpowiedź.
- Tak to Ona.
Nagle wszystko pasuje do
siebie.
- Nie!
- Co nie?
- Naprawdę?!
- Ale co? Nie nadążam za
Tobą czasami.
- To Kinga!
- Co?
- Zgadłam!
- Skąd wiesz?
- Te Twoje teksty w stylu podrzucę Cię, to żaden problem. Lub z chęcią pójdę po sok dla Ciebie.
- Naprawdę to tak
oczywiste?
- Powiedzmy. Dla mnie po
sok nie chodzisz.
Uśmiecham się do Maćka
pokrzepiająco. Wiem, że Kinga się w nim kocha, a teraz jak wiem, że to uczucie
odwzajemnione to jestem mega zadowolona. Obydwoje są świetni. Tylko trzeba im
dać kopa, i to porządnego.
- Zaproś ją na obiad.
- Co?
- Zaproś Kingę na obiad.
Wiem, że ma dziś pracować do późna, więc musi zjeść coś porządnego. Na pewno się
zgodzi. Zaproś ją po naradzie.
- Naprawdę myślisz, że to dobry
pomysł?
- Myślę, że jest idealny.
Maciek uśmiecha się delikatnie.
- Dobra Romeo, ale teraz zabierajmy
się za projekt, bo go w życiu nie skończymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz