- Ygh, nienawidzę tego
budzika!
Krzyczę i wyłączam
przeklęte urządzenie. Otwieram oczy i zauważam, że nie ma obok mnie Kamila.
Łóżko jest zimne, więc
musiał już jakiś czas temu wstać. Za szybko wszystko się potoczyło? Może teraz
zmieni zdanie i stwierdzi, że już zaliczył? Musze się napić kawy, bo zaczynam
mieć głupie myśli. Zakładam szlafrok i wychodzę z pokoju, gdzie roznosi się
przepiękny aromat kawy.
- Kamil?
- Już wstałaś?
Mówi Kamil wychodząc z
kuchni z dwoma kubkami w ręku ubrany jedynie w spodnie. Matko od rana mam na
Niego straszną ochotę. Musze się opanować, bo mnie jeszcze posądzą o
molestowanie seksualne szefa. Chodź w sumie… Kamil przerywa moje fantazje
erotyczne podając mi parujący kubek.
- Proszę, to dla Ciebie.
Ale uważaj bo gorące.
- Mam nadzieję, że to
kawa.
- Oczywiście. Taka jaką
lubisz, z cukrem i mlekiem.
- Trafiłeś. A Twoja to
zapewne czarna?
- Tak, czarna jak moja
dusza.
Uśmiecha się, ale nie jest
to uśmiech, który dociera do oczu.
- Nie kłam. Nie znasz
swojej duszy.
- Ah tak?
- Tak. Ja ją znam i powiem
Ci, że jest nieskazitelna.
Podchodzę do Niego i
całuję w nagi tors.
- Mmmm. Dobra potrzebuję
wziąć prysznic.
- Może się przyłączę?
- Mało Ci?
- Ciebie? Zawsze. Nie mogę
się nasycić Tobą.
Całując mnie w skroń,
Kamil podstępem łapie mnie i przerzuca mnie przez ramię.
- Co robisz wariacie?
- Mam zamiar nacieszyć
jeszcze trochę oczy. I nie tylko
Mówi to i daje mi klapsa w
tyłek.
- Aua. To bolało.
- Zaraz pocałuję i
przestanie.
Kamil zamyka za Nami drzwi
do łazienki i doprowadza mnie po raz kolejny w ciągu ostatnich godzin do
rozkoszy.
Z mieszkania wychodzimy
dopiero przed ósmą. Na dworze jest chłodno więc szybko idziemy do samochodu i
wsiadamy do środka.
- Mam nadzieję, że się nie
spóźnimy.
- Spokojnie kochana. Twój
szef na pewno to zrozumie.
Mówi i puszcza mi oczko
odpalając przy tym przyjemnie brzmiący silnik samochodu. Chyba nigdy się nie
przyzwyczaję do tego jak swobodnie się przy Nim czuję. W największych
marzeniach nie myślałam, że mogę być taka szczęśliwa.
- Pojedziemy do mnie,
przebiorę się i jedziemy do firmy.
- To może ja pojadę do
firmy autobusem, abyś nie krążył?
- Nie.
To było krótkie stanowcze
nie.
- Pojedziemy do firmy
razem.
- Dobrze, myślałam tylko,
że nie będę Ci robić kłopotu.
- Kochanie to żaden
kłopot. Widziałem gdzie mieszkasz i chciałbym też, abyś wiedziała gdzie Ja
mieszkam…
- A po co? Jeśli
oczywiście mogę wiedzieć.
- Chciałbym abyś wiedziała
gdzie mieszkam, abyś w każdej chwili mogła do mnie przyjechać. Jakbyś
potrzebowała pomocy. Jak będzie Ci smutno, lub będziesz miała dobrą wiadomość,
którą chcesz się ze mną podzielić. Nawet jak by Ci się nudziło, to chcę, abyś
wiedziała, gdzie mnie możesz znaleźć. Karolina mi napisała, że już się
wyprowadziła, więc mamy już spokój.
Nie wiedziałam, co mam
powiedzieć. Zamurowała mnie szczerość i nadzieja bijąca z Jego głosu. Zależy mu
na tym, więc nie widzę w tym nic złego.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Po prostu
pragnę być z Tobą. Chcę abyś była szczęśliwa. Jeśli jest coś, co mogę zrobić,
aby zobaczyć uśmiech na Twoich ustach, to to zrobię. Będę się starał.
- Dziękuję, ale nie musisz
się starać. Już mam więcej niż bym mogła sobie wymarzyć.
Szepczę i całuję Go w
policzek.
- Zaraz będziemy na
miejscu.
Mówi cicho Kamil i skręca
w bramę. Brama ma wysokość ponad dwa metry, podobnie tak ogrodzenie, jest z
drewniana i masywna. Nawet nie ma prześwitu. Jeżeli tak wygląda brama, to ja
nie wiem czego mam się spodziewać.
- Masz okropną minę.
Śmieje się Kamil wyrywając
mnie z transu.
- Taakk. Duża brama.
- Wiesz. Cenię sobie
prywatność.
Mówi wjeżdżając w bramę,
która automatycznie się za Nami zamyka.
- Teraz już mi nie
uciekniesz.
- A kto powiedział, że mam
zamiar gdzieś uciekać? Tu mi całkiem dobrze.
Mówię zadziornie się
uśmiechając.
- Kobieto, ja chyba z Tobą
zwariuję.
- A nie czytałeś
ostrzeżenie? „Po długim czasie przebywania w towarzystwie Weroniki, grozi
głupotą i długotrwałym zanikiem zdrowego rozsądku”.
- Ja już zwariowałem na
Twoim punkcie.
Kamil parkuje samochód na
podjeździe.
- Chodź.
Całuje mnie w policzek i
wysiada. Łapię za klamkę i delikatnie otwieram drzwi.
- O cholera!
- Coś się stało?
- Ty tu mieszkasz?
- Tak.
- Sam?
- W sumie mieszka tu
jeszcze szofer i kucharka. Ale przy basenie jest mały domek trzypokojowy. Tam
jest im wygodniej niż ze mną tutaj.
- Wow. Przepiękny.
- Miałem nadzieję, że Ci
się spodoba.
- Dlaczego?
- Jak by Ci się nie
spodobał, to musiałbym kupić inny, a ceny na rynku nie są teraz zbyt
przychylne.
- Wariat.
- Ostrzegałaś.
Śmieje się Kamil i
prowadzi mnie do środka.
- Rozgość się, a ja zaraz
przyjdę.
Mówi i znika na schodach.
Dom jest fenomenalny. Ma odkryte piętro, ogromny salon z kominkiem połączony z
kuchnią. Na dole znajduje się jeszcze łazienka wielkości chyba całego mojego
mieszkania, swa pokoje i gabinet. Z salonu jest wyjście na taras i ogród.
- Cudownie.
- Podoba Ci się?
Zaskakuje mnie głos
Kamila. Podchodzi do mnie już przebrany w doskonale skrojony czarny garnitur i
przytula mocno.
- Masz niesamowity dom.
- Może być.
- No wiesz?
Mówię oskarżycielsko i
daję mu kuksańca na co On reaguje śmiechem.
- Kochanie tylko sobie
żartuję. Cieszę się, że dom Ci się podoba. To mój projekt.
- Naprawdę?
- Oczywiście. Nie śmiał
bym Cię okłamać. Ale musimy się już zbierać.
- Nie obejrzałam całego
domu jeszcze.
Mówię z miną szczeniaczka.
Nie miałam ochoty stąd wychodzić.
- Jeszcze tu wrócimy i
pozwiedzasz sobie ile chcesz i co chcesz.
- Sypialnię też?
- Doprowadzisz mnie do
grobu. Zbierajmy się.
Kamil ze śmiechem łapie
mnie za rękę i kieruje do samochodu. Po chwili opuszczamy piękny dom i
zmierzamy na spotkanie z rzeczywistością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz