sobota, 11 czerwca 2016

Otwórz oczy... Rozdział 20

Przepraszam, że tak dawno nic nie wstawiałam.
Niestety mam teraz dużo spraw na głowie. Praca, dom i ślub za dwa tygodnie :)
dziś mam wieczór panieński, na osłodę wrzucam Wam rozdział.
Buziaki :*
 
Mimo, że była sobota to wstałam już o 5 rano. Nie mogłam spać. Jestem tak podekscytowana dzisiejszym dniem, że od rana latam jak szalona.  Odliczam godziny do spotkania z Kamilem. Po porannej rozmowie telefonicznej z Kamilem troszkę się uspokoiłam, ale tylko na chwilkę. Uzgodniliśmy, że wpadnie wcześniej na kawę. Ma do Nas przyjechać o 12, bo Kuba ma jeszcze rozgrzewkę przed meczem. Około 10 wstaje mój kochany śpioch, w końcu zwleka swoje szanowne cztery litery z łóżka i zamiera w drzwiach do salonu.

- Co tu się stało?

- Jak to co? Posprzątałam trochę.

- Ty to nazywasz trochę? Poprzestawiałaś meble, umyłaś podłogi. Nawet okna lśnią.

- Wstałam wcześnie i stwierdziłam, że jakoś aktywnie spożytkuję ten ranek.

- Po pierwsze o której Ty w ogóle wstałaś? A po drugie, jak do jasnej anielki to możliwe, że przy takiej akcji odgruzowywania salonu mnie nie obudziłaś? Przecież nie mam aż tak mocnego snu?

- Starałam się być cicho i nie szurać meblami po podłodze, podkładałam ścierkę. A wstałam po 6 więc nie tak znowu wcześnie.

- Jasne. W normalny dzień to trudno Cię ściągnąć z łóżka przed 8. A jak masz iść do pracy to najpierw wydzierasz się na budzik „po co dzwonisz do cholery ty niewdzięczna mendo?!”.

- Nie przeklinaj. I nie przesadzaj.

- Hmm. Niech zgadnę. Kamil wejdzie do Nas przed wyjazdem?

- Ygh. Tak. Zaprosiłam go na kawę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

- Nie spoko. Nawet go lubię. Widzę jak na Ciebie zerka  jak nie widzisz. Ale wiesz, trzeba się dowiedzieć co tak naprawdę w trawie piszczy.

- Wiem. Nie będę się śpieszyć. Możesz być spokojny. My nawet…

- Ej ej ej! Spokojnie. Jestem Twoim bratem i nie mam zamiaru słuchać o Twoich przygodach nocnych i ekscesach seksualnych.

- Nie bądź dupek. Przecież…

Kuba zatyka uszy i zaczyna śpiewać lalalala. Przewracam oczami i się śmieje.

- Wariat z Ciebie.

- Spoko spoko. Idę pod prysznic, a Ty  możesz wrócić do śmiałych fantazji ze swoim Kamilkiem.

- Jesteś najgorszym bratem jakiego mam. I to nie jest mój Kamil.

- Kochana siostro. Chciałbym zauważyć, że o ile mnie pamięć nie myli to jestem Twoim jedynym bratem. A Kamil chyba już wie na czym stoi.

I zostawiając mnie z dziwnym wyrazem twarzy poszedł się myć. Czy naprawdę mogę traktować Go jako mojego Kamila? Nie zastanawiałam się zbytni nad tym. Wszystko dzieje się w takim zawrotnym tempie, że nawet się nie zatrzymałam, i nie popatrzyłam na to z boku. Widziałam tylko Nas, że chcę aby NAM się udało. Ale perspektywa, że może jednak istnieje cos takiego jak szczęście mnie zachwyca. W dodatku to może naprawdę jest to możliwe. Czyżby? Czy jest możliwy happy end dla mnie i dla Kuby? Przecież w życiu tyle już przeszliśmy, chciałabym aby Kuba miał ciszę i spokój. Dobra popadłam w nostalgię, a jest już… o cholera! Już 11:35!
- Cholera!

- Czyżbyś dopiero zdała sobie sprawę, że jest późno, a Twój rycerz na rumaku podjedzie pod Twój zamek lada chwila?

Krzyczę i wbiegam do pokoju trzaskając za sobą drzwiami. W co ja się ubiorę? Grzebie w szafie i wyciągam jeansy oraz bluzkę w panterkę. Może być. Przeczesuję włosy palcami, nakładam błyszczyk i wychodzę z pokoju.


- Cholera!

Tylko tyle udaje mnie się powiedzieć, zanim wpadam w drzwiach na Kamila.

- Cześć.

Mówi Kamil z uśmiechem na ustach. Chyba się od Niego uzależniłam. Albo nagle ogłupiałam, bo nawet słowa nie jestem w stanie wypowiedzieć.

- Heejjj.

- Wstawiłem wodę na kawę.

- Super. Dawno przyszedłeś?

- Nie. Raptem 5 minut temu. Kuba mnie wpuścił, powiedział, że się ubierasz i myślałem, że Ci pomogę.

Mówi z błyskiem w oku. Chyba spaliłam buraka, czuję jak mi policzki płoną.

- Jakoś sobie dałam radę.

Mówię i idę do kuchni, aby zalać kawę. Kamil siada przy stole i mnie obserwuje.

- Dla Pana czarna, a dla mnie z mlekiem i cukrem.

- Skąd wiesz jaką piję kawę?

- Powiedzmy, że strzelałam.

- Trafiłaś.

Siadam również przy stole naprzeciwko Kamila. Rozmawiamy na luźne tematy, wiedząc aby omijać te zamknięte w puszce Pandory. Obydwoje wiemy, że jak ją otworzymy, to będziemy musieli się z Nimi zmierzyć i walczyć o to, abyśmy mogli być razem.

- Już jestem gotowy.

Odwracamy głowy w kierunku Kuby.

- Co masz na sobie?

- Nowy strój. Ponoć mamy nowego sponsora. Wczoraj zapomniałem Ci pokazać. Są świetne. I mamy nawet trzy komplety. Mamy nawet imiona na plecach.
 

Nic nie mówię tylko zerkam dyskretnie na Kamila, który stara się ominąć moje spojrzenie. Wiedziałam.

- Super Kuba. Zbieraj rzeczy i wychodzimy, nie możesz się spóźnić.

Zbieram klucze z blatu i torebkę. Kuba zbiega ze schodów, ja zamykam drzwi i odwracam się do Kamila.

- To Twoja sprawka?

- Ale co?

- Wiedziałam. To Ty jesteś nowym sponsorem drużyny?

- I tak i nie. Tak, to był mój pomysł. Moja firma dofinansowuje wiele akcji charytatywnych, drużyn, schronisk. Zarzuciłem pomysł, a moi doradcy stwierdzili, że będzie to miało dobry wpływ na firmę jak i na mój image. Nie gniewaj się. Nawet jakby Kuba chciał, to się nie dowie kto jest sponsorem. Wykonawca jest jedna ze spółek.

- Aha. Okej. Po prostu nie chcę, aby Kuba pomyślał, że chcesz go przekupić.

- Też tego nie chcę.

- Trochę się natrudziłeś, aby to zatuszować.

- Trochę, a nawet buziaka nie dostałem.

Bez namysłu zarzucam mu ręce na szyję i namiętnie całuje. Ma takie miękkie i aksamitne usta, że mogłabym tak do końca życia. Kamil mnie przyciska do ściany i mocno obejmuje.

- Ejj. Uspokójcie się do cholery!

Odskakujemy od siebie jak oparzeni słysząc Kubę.

- Jedźmy bo się naprawdę spóźnię. Obmacywać się możecie później. ALE NIE NA MOICH OCZACH!

Mówi to y wychodzi z kamienicy trzaskając drzwiami.

Widzę, że Kamil tak samo ciężko oddycha jak ja.

- No i szlag trafił moje chęci.

- spokojnie. Pojedziemy po meczu na pizzę i pogadamy. Poznacie się lepiej. Będzie dobrze. Musimy tylko ograniczyć nasze kontakty przy Kubie

- Mam nadzieję, że tylko Kuba jest tu ograniczeniem.

Kamil uśmiechając się chytrze bierze mnie za rękę i wychodzimy z kamienicy kierując się w stronę dobrze mi już znanego auta. Widzę szok Kuby na widok samochodu. Siadam cicho z przodu, a chłopaki całą drogę gadają o samochodach. Dojeżdżamy na miejsce i Kuba wyskakuje z auta jak oparzony krzycząc do później.

- Widzisz jakoś nawiązaliście nić porozumienia.

- Tak i nawet odkryłem kilka naszych wspólnych zainteresowań.

- Tak? A jakich?

- Książki, piłka nożna, samochody i Ty.

Mówi i całuje mnie delikatnie. Jednak nawet na tą najdelikatniejszą pieszczotę robi mi się gorąco. Kamil zerka na mnie przeciągle i po namyśle wzdycha.

- Lepiej chodźmy na trybuny zająć dobre miejsca, bo zaraz porwę Cię stąd.

- Byłoby fajnie, ale może innym razem.

Całuje go w policzek i wysiadam. Czy jest możliwa taka normalna egzystencja? Czy to jedynie cisza przed burzą? Odgarniam złe myśli i się uśmiecham. Kamil bierze mnie za rękę i zmierzamy na boisko.

2 komentarze:

  1. Witaj :) zaczęłam czytać i to jest CUDOWNE ;) dawno nie dodawałaś i mam nadzieję, że napiszesz nową część :D czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero wróciłam z podróży poślubnej :) Postaram się lada dzień coś dodać. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń