Rano wstajemy o 5 rano i
ogarniamy się powoli. Prysznic i wielka niewiadoma. Staję jak posąg przed tą
ogromną garderobą owinięta w ręcznik i jak gapię się jak jakiś pawian. Nie mam
pojęcia co na siebie włożyć. Sukienka? Może się pognieść w podróży. Spodnie i
bluzka? W jeansach będzie mi nie wygodnie, a lniane będą wyglądać jakbym w nich
spała. Dres? To chyba lekka przesada, ale wygodna. Szukam Kamila aby podejrzeć
w co On się ubrał.
- Kamil?
- Tak skarbie?
Właśnie wychodzi mój młody
Adonis z łazienki owinięty jedynie ręcznikiem. Hmmm… Co ja chciałam od Niego?
- Werka?
- Ahh… Tak….
- Wszystko dobrze?
- Można tak powiedzieć.
Kamil widząc jak oblizuje
usta uśmiecha się słodko.
- O nie. Kochanie przykro
mi to mówić ale nie mamy czasu.
- Przecież nic nie mówię.
Uśmiecham się jak kot z
Cherie i przytulam do Niego.
- Kochanie, proszę. Wiesz,
że nie potrafię Ci nic odmówić. Zwłaszcza jak tak stoisz przede mną…
- Właśnie! W tym problem.
Nie wiem co mam na siebie założyć.
- Jak to? Przecież
garderoba jest wyładowana po brzegi.
- Właśnie. Tak mnie
rozpuściłeś, że teraz mam problem. W co ty się ubierasz? Chciałabym się dobrze
ubrać, skoro mam taką szafę, ale też nie chcę przesadzić. I aby było mi
wygodnie.
- W cale nie jesteś
wymagająca.
- No weź.
Uderzam Kamila delikatnie
w bok z nadąsaną miną. Kamil podchodzi i całuje mnie w czoło dalej się
uśmiechając. Bierze moje dłonie w swoje i całuje po knykciach.
- Chodź skarbie, zaraz coś
wybierzemy.
Gdy jesteśmy w garderobie
to Kamil w mgnieniu oka wyjmuje z szafy dla mnie elegancką cieniowaną
sukienkę do połowy uda z fenomenalnym przodem, asymetrycznym dekoltem. Do tego czarne szpilki oraz torebka na łańcuszku.
- Wow! Kto by pomyślał.
Mam swojego prywatnego guru od mody.
- Chyba nie wątpiłaś w
moje możliwości? Przecież moje życie opiera się głównie na modzie i newsach z
tym związanych.
- No niby wiem.
- Ale?
- Wiesz jak to mówią. Uczą
Ci co nie potrafią.
- To teraz już wiesz, że jestem wyjątkiem. A
teraz sio się ubierać bo już po 6, a musimy jeszcze dojechać do firmy.
- Już lecę.
Po kwadransie wychodzę z
łazienki ubrana i umalowana, włosy związuję w wysoki kucyk. Gdy idę do kuchni
zatrzymuje się słysząc rozmowę moim mężczyzn.
- Jeśli Werka Ci nie
powiedziała co ją martwi to z całym szacunkiem Kamil ale Ja Ci nie powiem.
Wiem, że to nie jest fair, ale każdy ma swoje demony. Czytałem wiele o Tobie,
ale stwierdziłem, że warto Cię poznać zanim się osądzi.
- Wiem i jestem Ci za to
wdzięczny. Ale widzę, że czasem jak myśli, że nikt nie widzi to odpływa myślami
w przeszłość. Widzę jak rzuca się czasem we śnie, albo budzi zdyszana jakby
przebiegła maraton. Widzę to i się martwię.
- Nie masz czym się
martwić. To przeszłość i miejmy nadzieję, że tak pozostanie.
- Co masz na myśli?
- Porozmawiaj z Werką. Jak
będzie czuła, że powinna Ci wyjaśnić pewne kwestie to to zrobi.
- A czy to ma związek z
kimś o imieniu Przemek?
- Skąd znasz to imię?
- Kiedyś wspomniała je podczas
rozmowy, raczej wykrzyczała.
- Dawno Go nie wspominała,
więc musiałeś ją nieźle wkurzyć.
- Na pewno.
- Ale jak już mówiłem.
Chcę być fair wobec Werki, jest moją siostrą i mi zaufała. Postaraj się aby i
Tobie zaufała. I nie mówię tu o prezentach. Może nie mamy kasy jak lodu, ale
tym Jej nie kupisz.
- To już zdążyłem
zauważyć.
- To dobrze, że sobie to
wyjaśniliśmy. Jedyne co Ci mogę poradzić to cierpliwość.
- Dzięki młody.
- Dobra. Koniec tych
ceregieli, gdzie jest Werka?
Oho, chyba trzeba wyjść z ukrycia
zanim mnie nakryją, że podsłuchiwałam. Wychodzę pewnym krokiem z korytarza
zapinając zegarek. Kamil stoi z kubkiem kawy i patrzy na mnie.
- Gotowi?
- Tak. Michał zaraz
zawiezie Kubę do szkoły i wróci po Nas.
- Po co go fatygować?
Zawsze możemy pojechać autem albo taksówką, prawda?
- Werka.
- Dobra, nic nie mówiłam.
Młody w takim razie jedź już. Słuchaj się Michała, pod Naszą nieobecność przed
Nim odpowiadasz. Jasne?
- Tak. A mam takie
pytanko.
- Oho zaczyna się.
- No weź.
Kamil obejmuje mnie i uśmiecha
delikatnie. Wiem, że uwielbia nasze przekomarzanki.
- Spoko młody, wal masz 5
minut, Michał już podjechał.
- Bo jest traka sprawa.
Was nie będzie przez cały weekend, a ja mam się stąd nie ruszać, prawda?
- Zgadza się, tak byłoby
najlepiej.
- Więc tak sobie
pomyślałem…
- Nie zaczynaj zdania od
więc.
- Ygh, przestań Wera! Tak
sobie pomyślałem, że mógłbym zaprosić kumpli z drużyny i zrobilibyśmy sobie
wieczór filmowy i obejrzeli wszystkie części Underworld lub Piratów z Karaibów.
Widziałem kolekcję Kamila i jest w czym wybierać.
- A ilu tych kolegów
chciałbyś zaprosić?
- Hmm… Całą drużynę?
- Co? Ygh, w sumie.
Decyzja należy do Kamila.
- Dlaczego do mnie?
- Mówiłam. Mając dobre
serce musisz mieć twarde cztery litery. Sam podejmij decyzję.
- Cholera. Dobra. Umówmy
się tak. Nas nie będzie do niedzieli. Jeśli do piątku odrobisz wszystkie
zadania domowe, nawet te na przyszły tydzień i ogarniesz pokój to zgadzam się.
Wszystko sprawdzi Michał i nam przekaże. Ale dodatkowo macie przestrzegać
reguł, znasz je. I priorytetem jest słuchanie się Michała. Nie chciałbym abyś
zawiódł Nasze zaufanie. Rozumiemy się?
- Tak, dzięki.
Kuba rzuca się Nam na
szyję i ucieka do samochodu.
- Co On tak uciekł? Chyba
dobrze to załatwiłem?
- Można tak powiedzieć.
Będzie teraz nadrabiał wszystko aby spełnić Twoje warunki i pewnie zaciągnie do
pomocy całą drużynę.
- Już się bałem, że
będziesz zła.
- Nie będę. Twój
apartament, Twoje warunki.
- Nie kochanie. To Nasz
apartament, który jest tylko tymczasowy, dopóki nie skończą remontu domu. Wtedy
Tam będzie Nasz dom i Nasza przyszłość.
- Hmmm… Pięknie to brzmi.
Całuję Kamila w policzek
i ciągnie na taras.
- Poczekamy na Michała
kończąc pić kawę na tarasie.
- Jak sobie życzysz.
Po 20 minutach podjeżdża
Michał i pędzimy w stronę firmy. Tam przesiadamy się w dużą limuzynę. Wszyscy
są pod wrażeniem, nawet ja. Chłopcy pakują walizki a Ja z Kinią pchamy się do
środka i śmiejąc się jak małe dzieci rozwalamy się na kanapach. Judyta i Tomek
siadają naprzeciwko Nas uśmiechając się delikatnie. Widać, że są zakochani.
Krzysiek, Maciek, Jarek i Daniel rozmawiają jeszcze przed autem. Kamil musiał
wrócić na górę po jakieś dokumenty.
- Widziałaś?
- Co?
Odwracam się i ze
zdziwienia opada mi szczęka.
- Hanna z Nami jedzie?
- Najwyraźniej.
- Trudno jakoś to przeżyję.
Wraca Kamil i wszyscy
wsiadają do limuzyny. Ja, Kinia Maciej i Krzysiek siedzimy po jednej stronie,
naprzeciwko mnie do Judyty i Tomka dosiadają się Jarek i Daniel. Kamil usiadł z
tyłu, a obok niego wpełzła da głupia flondra. Jak ja Jej nie lubię. To podła
żmija, która płaszczy się przed moim facetem. Twarda jestem, dam radę.
Gdy dojeżdżamy na lotnisko
to już mnie coś bierze. Za każdym razem gdy Hanna coś mówi do Kamila to go
dotyka, a to za ramię, albo kolano. Nie krępuje się tym, że Kamil zdejmuje jej
dłoń i jasno daje do zrozumienia, aby tego nie robiła. Co za perfidna suka. A
na domiar tego Daniel ciągle się na mnie gapi tym lubieżnym spojrzeniem. Jak
oblizał obleśnie usta to myślałam, że zwrócę śniadanie. Może myślał, że to
podniecające, ale spowodowało tylko mdłości. Idiota. Jak tylko wysiadam to
biorę głęboki oddech. W końcu. Kinia staje koło mnie i podziwa ze mną widok
samolotu z pięknym napisem GOLD.
- Spokojnie Werka, nie
możesz dać jej satysfakcji.
- Wiem, wiem. Ale
najchętniej wyszarpałabym ja za te kudły i pokazała gdzie jest Jej miejsce.
- U kochana, widzę, że
masz pazurki.
Nagle pojawia się Maciek i
rzuca Nam ręcę na ramiona.
- Oj słoneczko, nawet nie
wiesz jakie pazurki ma Nasz kociaczek.
- A ty chcesz się
przekonać osobiście Maciek? Już piłuję szpony.
- Hehehe, nie jestem
masochistą. Ale dziewczyny. Poprawię Wam humor. Pomyślcie. Dziś będziemy jeść
obiad i to nie byle gdzie ale w Paryżu.
- Widzisz, poprawiłeś mi
już humor.
- Taki był plan.
Maciek puszcza Nam oczko i
idzie po bagaże. Kamil staje na środku i nie ma zadowolonej miny.
- Słuchajcie. Okazuje się,
że leci także z Nami grupa osób na sesję zdjęciową. Co prawda to trochę psuje
mi plany ale jakoś damy sobie radę.
Nagle podjeżdża druga
limuzyna, a Kamil staje obok mnie. Co się dzieje? Wszystko wskakuje na właściwe
tory jak wysiadają 4 modelki, a za nimi nie kto inny jak była Kamila, diwa Karolina.
To nie będzie dobry lot. Co prawda to tylko trzy godzinki, ale nie wiem czy dam
radę.
- Kamil nie mów mi, że Ona
z Nami jedzie.
- Przepraszam skarbie, nie
wiedziałem.
- Kamil to Twoja firma,
jak nie wiedziałeś?
- Wiesz, że nie zajmuje się
wszystkim osobiście. Aby oszczędzić lecimy wszyscy jednym lotem.
- Jasne, ale…
Nie jestem w stanie
dokończyć myśli jak podchodzi do Nas diwa.
- Witaj kochanie. Tak za Tobą
tęskniłam. Dawno się nie widzieliśmy, a mamy dużo rzeczy do omówienia. Poza tym
niedługo mam wizytę u lekarza i chciałabym abyś ze mną poszedł. Musimy także
omówić przyszłość Naszego dziecka.
Normalnie brak mi słów.
Jeszcze, aby to wszystko powiedziała dyskretnie. Nie. Oczywiście, że nie.
Musiała drzeć mordę tak, aby każdy ją usłyszał. Wszyscy się na Nas patrzą. Na
nich i na mnie jak na tą trzecią. Kamila zbliża się do mnie i niemal szeptem dyskretnie
zwraca:
- Myślałaś, że tak łatwo odpuszczę?
To mój facet i Nasze dziecko. Ty tu jesteś zbędna.
Kamil nawet nie miał kiedy
zareagować. Odwracam się na pięcie i łapie Kingę za ramię. Nie sprzeciwia się
jak ciągnę ją do samolotu, nawet mi w tym pomaga.
- Maciek weź proszę nasze
walizki.
To mówi, posyła Kamilowi mordercze
spojrzenie i ostentacyjne rzuca swoimi włosami, aby pokazać, że ma wszystkich
gdzieś. Kamil woła mnie, ale nie odwracam się. Nie mogę na Niego spojrzeć, bo zaraz
puści mi tama. Takie upokorzenie. Teraz wyjdę na szmatę która rozbija rodzinę. Kamil
mi tłumaczył wszystko, ale rzeczywistość zawsze daje mi po dupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz